Co czuje człowiek mając przed
sobą 4,5 tys. mil żeglugi po bezkresnym oceanie na małej, nieprzystosowanej do
takich podróży łodzi, przy ograniczonych zapasach? Jakie
granice godności jest w stanie przekroczyć, by ocalić swoje życie? –
spodziewałam się znaleźć odpowiedzi na te pytania w „W samym sercu morza”.
Książka Philbricka jest opisem
katastrofy statku wielorybniczego Essex,
która miała miejsce w 1820 roku, czyli prawie 100 lat przed zatonięciem
Titanica. Katastrofa Essexa jest
mniej znana m.in. dlatego, że sami mieszkańcy wyspy, skąd wypłynął statek,
niechętnie o niej opowiadali. „O tym się w Nantucket nie mówi” – miała
stwierdzić po latach córka jednego z ocalałych żeglarzy.
Katastrofa była niechlubnym
wydarzeniem głównie z powodu odkrytego kanibalizmu pomiędzy rozbitkami. Zanim
jednak posunęli się do ostateczności, przeżyli szalony atak gigantycznego
kaszalota. W wyniku agresji tego olbrzymiego ssaka, stracili statek wraz z
całym dorobkiem, a dwadzieścia osób załogi znalazło się na zaledwie trzech
niewielkich łodziach pośród bezmiaru oceanu.
Mimo niewielkich zapasów żywności
i wody pitnej, początkowo mieli jeszcze nadzieję na ratunek. Wydawało im się,
że po kilku tysiącach mil żeglugi znajdą
bezpiecznie schronienie na brzegach Ameryki Południowej. Rzeczywistość pokazała
jednak, że każdy kolejny z 93 dni, jakie przyszło im spędzić na oceanie, odzierał
ich z godności, zdrowia i człowieczeństwa.
Nawet nie jestem w stanie sobie
wyobrazić, co czuli ci ludzie, mając codziennie śmierć przed oczami. Dlatego
oczekiwałam w książce obszernych opisów ich zachowań w ekstremalnych warunkach.
Niestety, dało się odczuć, że książkę pisał historyk, a nie reportażysta…
Z jednej strony ma to swoje
plusy, ponieważ nie można odmówić Philbrickowi (notabene dyrektorowi Instytutu
Studiów Morskich na Nantucket) obszernej wiedzy na temat wielorybnictwa.
Właściwie połowa książki to opis życia na wyspie, która w XIX wieku, dzięki
rosnącym cenom oleju z wielorybów, miała szansę stać się najbogatszym miejscem
w Ameryce. Ciekawe jest to, że niemal przez cały czas wyspa była zamieszkiwana
głównie przez kobiety. System pracy mężczyzn opierał się bowiem na tym, że
przez 3 lata pracowali na statku, a następnie na 3 miesiące wracali do
domu.
Z drugiej strony zabrakło mi w
książce wspomnianej warstwy psychologicznej. Chociażby krótkich opisów, co
czuli rozbitkowie lub jakichkolwiek dialogów pomiędzy nimi. Może wtedy zapis
katastrofy byłby bardziej
przejmujący. W obecnej formie przeczytałam książkę z dużym zaciekawieniem, ale
bez większych refleksji. Jednak ile czytelników, tyle opinii. Wierzę, że dla
wielu z Was realizm zamiast emocji może być bardziej cenny. I że każdy może
odnaleźć w tej książce coś interesującego i wartościowego.
Tytuł: „W samym
sercu morza”
Autor: Nathaniel
Philbrick
Tłumaczenie:
Monika I. Betley
Wydawnictwo: HarperCollins
Polska
Data wydania: 18
listopada 2015
Ilość stron: 288
Moja ocena: 6,5/10
To chyba nie książka dla nas. Chyba byśmy się nudziły przy tej książce mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do nas:
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Nie znam historii katastrofy Essexa, kiedy zobaczyłam, że czytasz tę książkę byłam bardzo ciekawa Twojej opinii :) Po lekturze Twojej rekomendacji mam ambiwalentne odczucia względem tej książki, nie jestem przekonana, czy chcę ją przeczytać :) W tego typu literaturze emocje są dla mnie ogromnie ważne, odczucia osób uczestniczących w tak dramatycznych wydarzeniach powinny być istotny elementem... szkoda, że togo zabrakło :) Intryguje mnie sama katastrofa, życie na wyspie oraz wspomniany kanibalizm, sama nie jestem sobie w stanie wyobrazić uczestnictwa w tak dramatycznych przeżyciach... to musi być prawdziwy koszmar!
OdpowiedzUsuńPs. Muszę o tym napisać, piękne i pomysłowe zdjęcia Asiu, idealnie oddają mroźny i zimowy klimat <3 zwłaszcza, że u mnie dzisiaj za oknem mnóstwo białego puchu :)
Też mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony widać, że autor trzymał się faktów i zapewne jakiekolwiek dialogi czy insynuacje dotyczące stanu psychicznego rozbitków zepsułyby realizm tej historii. Ale z drugiej strony spodziewałam się jednak czegoś więcej... Ale tak jak wspominałam w recenzji, nie jest to książka zła i raczej będę ją polecać, niż odradzać. :-) PS. Wiesz, że tym razem autorem zdjęć nie jestem ja, ale mój mąż. :-) Muszę się z Tobą zgodzić i przyznać, że miał wenę twórczą. :-)
UsuńRaczej nie przeczytam... nie tym razem :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, choć znając już trochę Twój gust, myślę, że książka mogłaby Ci się spodobać. :-)
UsuńWidziałam tę książkę w zapowiedziach, nie wzbudziła mojego zainteresowania. Raczej już po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba wolę film obejrzeć, tam to na pewno się będzie działo ;)
OdpowiedzUsuńJa też zdecydowanie planuję obejrzeć film. :-) Niestety, nie ma już go w kinach...
UsuńNieeee, raczej to nie jest lektura dla mnie jak na razie :)
OdpowiedzUsuńPiękna, ciekawa okładka i jak zawsze bardzo zachęcające zdjęcia :) Co do książki to myślę, że gdybym gdzieś trafiła na nią, to z pewnością też przeczytała :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, fajnie, że podobają Ci się zdjęcia. :-)
UsuńJa bardzo lubię literaturę fakt, mimo że wodą jakoś się nie jaram (boję się wody, nie umiem pływać), to przeczytałam kilka książek, których akcja toczyła się w wodzie lub na wodzie np. "Zanurzeni w wielki błękit" - o nurkowaniu wyczynowym, czy też książkę o poszukiwaczach wraków statków. To były wciągające książki. Nie wiem, jaka jest ta, którą recenzujesz, ale sam temat to materiał na wciągającą opowieść. Emocje tu muszą być, muszą. Człowiek w sytuacji ekstremalnej to bomba emocji. Mimo to, i tak wydaje mi się, że to intrygująca książka.
OdpowiedzUsuńZainteresuję się "Zanurzonymi w wielki błękit". Wydaje się bardzo ciekawą książką, więc dziękuję za polecenie. :-)
UsuńChyba raczej ta książka to nie mój klimat :) Czułabym po niej lekki niedosyt :)
OdpowiedzUsuńJestem zaciekawiona ale nie do końca przekonana zy chcę sięgać po tą pozycję. Wolałabym żeby miała więcej aspektów emocjonalnych itd. Brak opisów odczuć rozbitków na pewno mocno uszczuplił lekturę, a szkoda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
O, nie słyszałam wcześniej tej historii, ale chyba chciałabym ją poznać. Mam nadzieję, że nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńAle ładna okładka! (filmowe nie zawsze są gorsze!) Przy okazji, to Twoje autorskie zdjęcia, czy z Internetu? Naprawdę pomysłowe, poza tym prezentują się bardzo estetycznie. :) Co do samej książki - mhm, jakoś nie bardzo ciągnie mnie do takich klimatów. Chyba za bardzo przypominałyby mi te kiepskie, pisane monotonnym językiem lektury szkolne (przede mną "Krzyżacy" ;-;), ale dla fanów żeglugi - jak najbardziej. Dobrze, że wspomniałaś o warstwie psychologicznej, prawdopodobnie też dotkliwie odczułabym jej brak. D: Jestem ciekawa filmu na jej podstawie... Zadbali tam o pokazanie uczuć i emocji bohaterów czy może zerobili typową dokumentalną ekranizację? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
The-heartlines-books
Wszystkie zdjęcia na blogu są mojego autorstwa, chyba że korzystam z kadrów filmowych, kiedy opisuję też film. Jednak akurat w tym przypadku fotografie zrobił mój mąż. :-)) PS. Też jestem ciekawa ekranizacji "W samym sercu morza" i na pewno obejrzę ją w najbliższym czasie. :-)
UsuńOj NowyRok zaczynam jednak z lżejszymi pozycjami.
OdpowiedzUsuńŚliczna okładka, lecz treść jakoś do mnie nie przemawia. Chyba jednak po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
moment-for-book.blogspot.com
Ja jestem bardzo ciekawa tej książki od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Długo nie wiedziałam co z tą książką zrobić mam, bo lubię ekstremalne historie, ale boję się trochę dłuugiego elaboratu dotyczącego wielorybnictwa. Mimo to kupiłam tę powieść, zobaczymy co z tego wyniknie :-)
OdpowiedzUsuńSuper. Daj znać, jakie wywarła na Tobie wrażenie. :-)
UsuńTo nie dla mnie, ale polecę ją mężowi. Jemu się może spodobać.
OdpowiedzUsuńMoją uwagę przyciągnęła okładka, ale mimo to... tą powieść sobie raczej odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że mimo tych niedociągnięć przeczytam tę książkę i sama ją chętnie ocenię. przeraża mnie tylko, że z tego co napisałaś można wnioskować, że jest to jeden dłuuugi opis bez dialogów, będzie ciężko. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, trochę brakuje dialogów, ale to dlatego, że autor stawiał na autentyczność, całkowicie rezygnując z fabularyzacji niektórych wątków. Moim zdaniem szkoda, ale mogą być osoby, które myślą zupełnie inaczej. Ogólnie książka jest godna uwagi. Można się z niej dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Pozdrawiam. :-)
UsuńChyba wybiorę ekranizację, bo skoro w powieści brakuje tego, co moim zdaniem również byłoby najciekawszy, to raczej nie będę po nią sięgać. Z pewnością autor ma ogromną widzę, ale z całym szacunkiem, historia wyspy nie wydaje mi się tak intrygująca jak emocje targające rozbitkami.
OdpowiedzUsuńKsiążka chwilami jest nudnawa, ale chwilami też bardzo wciągająca. Ciężko ją ocenić... Film na pewno będzie spektakularny, nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę. :-)
UsuńMoże nie zabrzmi to dobrze, ale na tę spektakularność liczę, dlatego wybiorę film :)
Usuń:-)
UsuńLubię morskie opowieści. Na pierwszy rzut oka, wydaje się, że taka książka może być nudna, bo tyle dni na łodzi, na morzu, nic się nie dzieje, tylko płyniesz razem z bohaterem/autorem, ale zawsze wtedy próbuję się myślami wczuć tą osobę, która musi się zmagać z żywiołem. Pokonuje nie tylko wzburzone fale, groźne morskie zwierzęta i inne niebezpieczeństwa ale też siebie i swoje słabości. Polecam też książkę "Życie Pi" też jest o długiej morskiej wędrówce. Planuję też przeczytać książkę o Andrzeju Dobie - on przecież też podróżował po oceanie tylko na kajaku :) Podziwiam takich ludzi.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam książkę o Andrzeju Dobie - podziwiam tego człowieka. :-)
UsuńMiałam możliwość, by sięgnąć po tę książkę, ale jednak się na nią nie zdecydowałam i powiem szczerze, że nie żałuję. Jakoś nie przekonuje mnie ten tytuł - po prostu chyba nie przepadam za tego typu książkami. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Nie potrafię sobie wyobrazić jak to można w ogóle coś takiego przeżyć:( Okładka bardzo przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńOstatnio w empiku zastanawiałam się czy kupić tę książkę,ale teraz chyba zrezygnuję. To chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Mało wiem o tej katastrofie, coś kiedyś czytałam, ale zapewne jakąś wzmiankę o tym wydarzeniu. Szkoda, że brakuje warstwy psychologicznej. W wolnej chwili może przeczytam, żeby przybliżyć sobie samą katastrofę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka jest... Jakby to ująć... "Średnio na jeża" :)
OdpowiedzUsuńCóż... Ciągnie mnie nieco do ekranizacji - o książce uświadomiłaś mnie dopiero ty - jednak nie zacznę jej bez przeczytania powieści.
MUST READ 2016! :D
Pozdrawiam gorąco,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
"Średnio na jeża" to ciekawe określenie. Podoba mi się. :-)
UsuńLubię smutne historie, ale ta książka chyba nie jest dla mnie...
OdpowiedzUsuńRozumiem, nic na siłę. :-)
UsuńCenię realizm, ale doskonale Cię rozumiem, że rozczarował się poniekąd brak tej psychologicznej warstwy. Chyba tego w przypadku takich książek oczekujemy - przyjrzenia się nie tylko wydarzeniom, ale przede wszystkim ludziom i temu, co czuli. Nie będę "W samym sercu morza" specjalnie szukała :)
OdpowiedzUsuń