Gdyby ktoś zapytał mnie o ulubionych polskich
pisarzy, wymieniłabym w ścisłej czołówce Małgorzatę Gutowską-Adamczyk. Dotąd byłam
zachwycona jej książkami, na czele z niesamowitą sagą „Cukiernia pod Amorem”. Nie
miałam więc wątpliwości, że nowa powieść autorki także powali mnie na kolana.
Ideą „Kalendarzy” było przedstawienie uroku dzieciństwa, bez ekranu telewizora czy komputera. Bez oglądania
świata zza szyby samochodu rodziców, ale za to spędzania czasu prawie wyłącznie
na łonie natury. Okazją do wspominania błogich chwil czasów PRL staje się dla
autorki wyprowadzka syna. Snucie się po opuszczonym domu sprawia, że myślami
wraca ona do momentu, kiedy miała 6 lat i właśnie urodziła się jej siostra.
Z jednej strony koncepcja książki jest
ciekawa. Z zainteresowaniem czytałam o wszystkich niuansach PRL. Chociażby o
tym, że młodzież zakładała na pochód pierwszomajowy najmodniejsze wówczas pepegi
(tenisówki produkowane przez Polski Przemysł Gumowy) lub że w zakładach
kosmetyczno-fryzjerskich istniały… stanowiska repasacji pończoch. Siedząca tam przy
maleńkim stoliczku pani łatała szydełkiem dziury w nylonowych pończochach.
Rajstopy nie były jeszcze wtedy dostępne, dlatego fach repasatorki miał się całkiem
nieźle. :-)
To niestety nieliczne „smaczki”, które udało
mi się wyłapać z książki. Spodziewałam się ich więcej, podobnie jak liczyłam na
sentymentalną podróż do czasów, które już nie wrócą. Niestety, o ile autorka
zachowała swój piękny styl pisania, o tyle cała magia jej dotychczasowej prozy,
akurat w „Kalendarzach” uleciała.
Może jest trochę tak, że niektórzy pisarze
potrafią kreować fantastyczną fikcję literacką, a ciężej przychodzi im pisanie
o sobie? W tej opowieści o dzieciństwie zabrakło mi wielu elementów: nostalgii,
czułości, detali i wyjątkowych wspomnień. Rzekłabym nawet, że powieść napisana
jest trochę oschle. Przejawia się to m.in. w tym, że Małgorzata Gutowska-Adamczyk
wspominając siebie sprzed lat, pisze w trzeciej osobie. Nazywa siebie „małą”
lub „dziewczynką”, a o babci pisze „kobieta”. Stwarza tym niepotrzebny, moim
zdaniem, dystans.
Kolejną dyskusyjną kwestią jest brak
jakiejkolwiek akcji połączony z brakiem dokładnego przedstawienia członków
rodziny. Zamiast uwypuklenia ich charakterystycznych cech czy przyzwyczajeń,
większa uwaga skupiona jest na nużących szczegółach, w tym na kilkustronicowym
opisie topografii miasteczka.
Chwilami miałam wrażenie, że autorka nie napisała
„Kalendarzy” dla czytelników, ale dla siebie i rodziny. By przedstawić im jak
najwięcej szczegółów z dawnych lat i by jak najwięcej rzeczy ocalić od
zapomnienia. Niewątpliwie jest to dla nich piękna pamiątka. Niemniej zabrakło
mi tu przestrzeni dla czytelnika i tego nieuchwytnego „czegoś”, co posiadały niemal
wszystkie poprzednie rewelacyjne książki Gutowskiej-Adamczyk.
Ulubione
cytaty:
„Najgorsza w starzeniu jest chyba
nieodwołalna utrata poczucia nieśmiertelności”.
„Kiedy koncentrujemy się na własnym
działaniu, mamy szansę odczuć czas, gonimy go, starając się wyprzedzić, ale
doświadczamy każdej sekundy. Kiedy uciekamy w inną realność, książkę, film,
Internet, nasze doświadczenie czasu słabnie, jak podczas snu. Czas mija wtedy
niezauważenie”.
Tytuł: „Kalendarze”
Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 24 września
2015
Ilość stron: 285
Moja ocena: 5/10
Może autorka liczyła, że wzbudzając własne wspomnienia, zabierze czytelnika w swoistą podróż do przeszłości, a przez to, że opisze własne podwórko będzie to bardziej hmmm... namacalna wyprawa? To tylko moje domysły, bo nie znam twórczości pani Gutowskiej-Adamczyk. I jak widzę, lepiej nie zaczynać tej znajomości od tej pozycji w jej dorobku literackim. :)
OdpowiedzUsuńZamysł być bardzo dobry, ale coś jednak poszło nie tak. Tak jak pisałam w recenzji, zabrakło jakiejś magii dotychczasowego stylu pisania Gutowskiej-Adamczyk, a także nostalgii za dzieciństwem i wyrazistych postaci. Polecam gorąco zapoznanie się z twórczością tej autorki, ale zaczynając od "Cukierni pod Amorem". Prawdziwa rewelacja dla fanów sag rodzinnych. I chyba nie tylko. :-)
UsuńDziękuję za polecenie. :) Będę mieć na uwadze, zwłaszcza, że widzę, że to jedna z często zachwalanych autorek. :) Trzeba będzie w końcu poznać jej twórczość, zwłaszcza, że gustuję w polskiej twórczości. :)
UsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Fajnie, że Cię przekonałam. :-) Pozdrowionka. :-)
UsuńNie znam twórczości tej autorki, mimo że pierwszy tom "Cukierni..." leży na półce od bardzo, bardzo dawna. Może w końcu się za niego zabiorę, bo wiem, że po "Kalendarze" nie sięgnę. O ile chętnie poczytałabym o realiach życia w PRL i różnych ciekawostkach z tamtego okresu, o tyle topografia miasteczka czy rodzina pisarki już nieszczególnie mnie interesują.
OdpowiedzUsuńNie radzę zaczynać od "Kalendarzy". Lepiej poznać twórczość Gutowskiej-Adamczyk sięgając w pierwszej kolejności po "Cukiernię". :-)
UsuńSzkoda, że książka nie zachwyciła Cię w pełni. Ja co prawda nie mam jej w planach, ale jeśli przypadkiem trafi w moje ręce to jednak dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, spodziewałam się dużo więcej...
UsuńNie znam tej autorki i szczerze mówiąc to nie wiem czy chcę ją poznać skoro ta książka Cię nie zachwyciła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Mam zamiar zapoznać się z piórem tej autorki. Może jednak zacznę od innej książki, żeby się nie zniechęcić. Jak myślisz od czego powinnam zacząć?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, jak wspominałam wyżej, na pewno od "Cukierni pod Amorem" (jeśli lubisz sagi rodzinne z wieloma bohaterami), "Podróży do miasta świateł" (jeśli lubisz historie z tajemnicą w tle, a do tego dziejące się na dwóch płaszczyznach czasowych) lub od "Fortuny i namiętności" (jeśli interesują Cię klimaty w stylu "Ogniem i mieczem"). :-)
UsuńNo proszę, tego się nie spodziewałam. Chociaż jej twórczość to raczej nie moja bajka, o autorce jak na razie słyszałam same superlatywy. Ale cieszy mnie bardzo, że nie wystawiasz na oślep dobrej oceny tylko dlatego, że lubisz jej twórczość :)
OdpowiedzUsuńStaram się być obiektywna, ale i tak w przypadku negatywnych recenzji zawsze mam wyrzuty sumienia i zastanawiam się, czy nie za bardzo skrytykowałam daną książkę. W końcu autorka na pewno starała się jak najlepiej oddać swoją historię. :-)
UsuńMyślę, że krytyk, recenzent (nieważne jak to nazwać) powinien śmiało pisać o swoich odczuciach względem książki czy filmu, nawet jeśli są one skrajnie złe. Każdy autor się stara, każdy wydając myśli, że to, co zrobił, jest dobre. Ale krytyka ma właśnie stać na czytelniczej straży i trochę ostudzać zapał autora. Wszystko oczywiście bez większych złośliwości, z zaznaczeniem wad, które można by było naprawić. Nie musisz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia ;)
UsuńPięknie to ujęłaś. :-) Cieszę się, że tak myślisz. :-)
UsuńNie znam autorki niestety... wiesz bardzo lubię Twoje recenzje, bo po nich mam cały obraz książki z jej zaletami wadami - bardzo mi się to podoba!
OdpowiedzUsuńTaki cel mi właśnie zawsze przyświeca. :-)))
UsuńDwa dni temu zamówiłam sobie "Cukiernie pod Amorem" i będę dopiero poznawać twórczość tej autorki. Szkoda, że zawiodłaś się na niej, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości przy lekturze innej/nowej książki będzie lepiej ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część "Fortuny i namiętności" - mam nadzieję, że na tej książce się nie zawiodę. Mam wobec niej duże oczekiwania. Miłej lektury "Cukierni". Koniecznie daj znać, jak wrażenia. :-)
UsuńMnie książka bardzo ujęła swoją sielskością :D
OdpowiedzUsuńChciałabym też móc tak powiedzieć, ale niestety mnie ta książka zawiodła...
UsuńOkładka jest cudowna! Szkoda, że się zawiodlas. Ja raczej nie sięgnę, bo nie przepadam za książkami bez jakiejkolwiek akcji.
OdpowiedzUsuńW "Kalendarzach" bałam się właśnie tego, o czym piszesz: braku akcji i zawężenia opisów bohaterów. W tej chwili czeka na mnie 3 tom "Cukierni". Też ueażam, że to wspaniała saga :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że ją czytasz? Będzie recenzja? :-)
UsuńZapewne będzie :)
UsuńSuper, w takim razie będę jej wyglądać. :-)
UsuńPlanowałam przeczytać tę książkę, lecz jakoś nie wyszło :) Może zacznę jednak od innej książki tej autorki.
OdpowiedzUsuńRaczej książki nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie czytałam nigdy niczego tej autorki i jakoś mnie do niej nie ciągnie, choć czytałam wiele, naprawdę wiele dobrych opinii o jej książkach. Może kiedyś dojrzeję do jej twórczości. Zobaczymy. I tym razem muszę "Kalendarze" sobie odpuścić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]
Szkoda, że w tej powieści czegoś zabrakło... Ja przymierzam się do poznania twórczości tej autorki, ale nie będę zaczynała od "Kalendarzy".
OdpowiedzUsuńPo pierwszym zdaniu byłam pewna, że książka będzie dobrze oceniona przez Ciebie. Przykre tak rozczarować się pisarzem, którego się ceni. Ja po tę książkę tak czy siak nie sięgnęłabym; mam na półce Cukiernię pod Amorem i pomimo kilku poddejść do niej nigdy nie potrafiłam jej skończyć :( To chyba nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Zaskoczyłaś mnie, że "Cukiernia pod Amorem" Ci się nie podobała. Ale skoro kilka razy zaczynałaś czytać i nie przebrnęłaś, to chyba rzeczywiście nie dla Ciebie. Pozdrawiam ciepło. :-)
UsuńPrzyznaję, że nie znam autorki, ale zachwyciła mnie okładka! I oczywiście Twoje fotografie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAutorkę naprawdę warto poznać (tylko że przy okazji innej książki), a za komplement dziękuję. :-) Pozdrowionka
UsuńMogłabym godzinami patrzeć się na Twoje zdjęcia - są takie klimatyczne ! :)
OdpowiedzUsuńKsiążki raczej nie przeczytam :/
Pozdrawiam :))
Dziękuję. :-))
UsuńKsiążka czeka u mnie na półce, ale nie mogę się jakoś za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do TAGA!
http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/11/liebster-blog-award-2.html
Dziękuję za nominację Dominika. :-) Jak już może wiesz, strasznie ciężko zabrać mi się za tagi. Nigdy nie mam na nie weny, ale jeśli się to zmieni, na pewno zrobię też Twój tag. Pozdrawiam serdecznie. :-))
UsuńAż wstyd się przyznać, ale nie czytałam nic autorstwa tej Pani. Muszę koniecznie nadrobić! :)
OdpowiedzUsuńLustro Rzeczywistości mówiło, że masz piękne zdjęcia książek - i nie myliło się;-) Piękne zdjęcia, świetne książkowe stylizacje;-) Aż miło się robi przy czytaniu, bo ja też na zdjęcia zwracam uwagę;-) Gutowskiej nie czytałam nic jeszcze, ale widziałam ją na targach w Krakowie;-)
OdpowiedzUsuńLustro normalnie robi mi darmową promocję. :-) Już jej za to dziękowałam. :-) Co do Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, czekam na jej kolejną część "Fortuny i namiętności". Ma się ukazać w najbliższym czasie i mam nadzieję, że tym razem się nie zawiodę. :-) PS. Witaj na blogu. :-)))
UsuńStrasznie mi się podoba okładka (i zdjęcia, szczególnie ostatnie ;))
OdpowiedzUsuńCiesze się jednak, że nie zdecydowałam się na nią :)
To prawda, okładka zachwyca. :-)
UsuńJa natomiast nie znam jeszcze twórczości autorki, chociaż jest ona w moich obszernych planach czytelniczych ;)) Tę książkę jednak odpuszczam bowiem całkowicie ufam Twojej rzetelnej recenzji, chociaż okładka, a przede wszystkim zdjęcia które wykonałaś mocno przyciągają moją uwagę :)) Uwielbiam zdjęcia z pleneru, a jesień była znakomitym tłem, cóż szkoda, że już uleciały jej barwy, teraz jest ponuro i smutno... będziemy musiały intensywnie szukać inspiracji do zdjęć, zima to trudny temat, zwłaszcza kiedy nie ma śniegu... ;)) Dobranoc... ;*
OdpowiedzUsuń