Czy oglądaliście i lubiliście
kiedyś „Modę na sukces”? Bo jeśli tak, na pewno świetnie odnajdziecie się w
klimatach „Powrotu do Daringham Hall”. Łączy je ten sam sztuczny melodramatyzm,
zakazane romanse i niejasne powiązania rodzinne.
W książce opisany jest świat bogatych
ludzi, którzy we współczesnych czasach utrzymują dwudziestoosobową służbę. Ludzi,
którzy po latach dowiadują się, że ich syn nie jest ich synem, a kuzyn nie jest
kuzynem. Znajdziecie tu: zanik pamięci, testy na ojcostwo, żądzę zemsty i
miłość do bliskiego krewnego (który nie wiadomo, czy faktycznie jest krewnym).
Czyli generalnie – telenowelę. :-)
Osobiście nie mam nic przeciwko
takim konwencjom i rozumiem, że mogą się komuś podobać. To, co mam do
zarzucenia „Powrotowi do Daringham Hall” ma jednak związek z czymś innym. A
mianowicie ze słabo zarysowanymi postaciami i kiepskim rozwojem akcji.
Zaczynając od postaci: o głównym
bohaterze Benie, który przybywa z USA do Anglii Wschodniej, wiemy niewiele.
Jest oczywiście przystojny, bogaty, ma świetną pracę we własnej firmie
informatycznej i ciemne blond włosy. Ma też problem. Jest nim niedawno odkryty
ojciec Ralph Camden, o którym matka opowiedziała mu na łożu śmierci. Ojciec
jest głową szlacheckiego rodu, a Ben wyrusza na spotkanie z nim, aby odebrać mu
majątek w postaci posiadłości Daringham Hall.
Co Ben ma zamiar zrobić z
odzyskaną posiadłością? Jak wykorzysta odziedziczony tytuł baroneta (czyli najwyższy stopnień wśród niższej szlachty angielskiej)? Czy zamierza
porzucić swoje ustabilizowane życie w Nowym Jorku? – w sumie nie znajdziemy w
książce odpowiedzi na te pytania. Wiemy tylko, że Ben chce się zemścić na ojcu.
Jego plan natomiast pozostaje niejasny.
Do tego „plan”
krzyżuje pięć młodych dziewczyn, które napadają na Bena, okradają go i przyczyniają
się do zaniku pamięci. Swoje pięć groszy do nieszczęsnej sytuacji dokłada też
Kate, piękna pani weterynarz i krewna Camdenów, która początkowo bierze
głównego bohatera za włamywacza i okłada leśnym polanem. :-)
Chwilami jest to
tak naiwna historyjka, że aż śmieszna. Dlatego nie mogę powiedzieć, że czytało
mi się ją źle. Raczej zabawnie. :-) Kate (również bardzo schematycznie
zarysowana postać) ma po niechcącym pobiciu Bena tak ogromne wyrzuty sumienia,
że postanawia się nim zaopiekować. Co oczywiste, szybko się w sobie zakochują, podczas
gdy nasz bohater stara się przypomnieć sobie, kim jest.
W tle rozgrywają
się jednocześnie wątki poboczne. Pojawiają się kolejni kuzyni, kuzynki, ciotki
i wujkowie z rodu Camdenów, a każdy z nich zlewa się w jedno. Dopiero pod
koniec historii zrozumiałam kim jest Ivy dla Anny, Anna dla Davida, a James dla
Olivii.
Wszystko
dzieje się zbyt szybko. Ben i Kate zakochują się w sobie dosłownie po kilku
rozmowach. Peter (współpracownik Bena) natychmiast go odnajduje, mimo że nie
miał pojęcia, dokąd tamten pojechał. Ralph bez problemu akceptuje Bena. Przez
to nie ma żadnego stopniowania akcji ani momentu, kiedy na coś wyczekujemy.
Raczej wyczekiwałam końca książki niż kolejnych wątków. Dlatego gorąco polecam,
ale tylko fankom brazylijsko-amerykańsko-argentyńskich tasiemców. :-)
Tytuł: „Powrót
do Daringham Hall”
Autor: Kathryn
Taylor
Wydawnictwo:
Otwarte
Data wydania: 29
lipca 2015
Ilość stron: 295
Moja ocena: 4/10
Moda na sukces? Jak dla mnie kompletna katastrofa. Niektóre pary pobierały się po 7 razy. Mieli dzieci ze wszystkimi na około. Nie dla mnie. Książka raczej mi się nie spodoba więc szkoda czasu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Może nie ma tu aż 7 małżeństw :-), ale jest popularny w "Modzie na sukces" motyw syna, który nie jest synem tego ojca, o którym myślał przez całe życie, tylko zupełnie innego. I dowiaduje się po latach, że może się związać z siostrą, bo nie są spokrewnieni. :-) Także jakby nie patrzeć - telenowela. :-))
UsuńCzyli tak, jak przewidywałam na Facebooku. Ogólnie bardzo chciałam ją przeczytać, ale potem pojawiły się własnie wśród świetnych opinii również te złe. A niezadowolenie tych ludzi było dobrze uzasadnione. Dlatego ja podziękuję.
OdpowiedzUsuńSłabo ją oceniłaś, ale ja postanowiłam jej dać szansę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://miedzy--stronami.blogspot.com/
Ostatnio dużo słyszałam o tej książce, jednak niezbyt mnie ona interesuje.
OdpowiedzUsuńNie lubię jak na nic w trakcie czytania nie czekam, a wszystko dzieje się zbyt szybko ;) To raczej nie jest powieść, w której bym się zaczytała ;)
OdpowiedzUsuńZnając Twój gust, wydaje mi się, że byłabyś, podobnie jak ja, zawiedziona...
UsuńTaka opera mydlana to nie dla mnie *kręci nosem*
OdpowiedzUsuńO książce ostatnio było tak głośno, że w ogóle nie przyszło mi do głowy, że coś może być z nią nie tak. A tu proszę, taka niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńCzułam, że ta książka okaże się wielkim rozczarowaniem ;) Szkoda, że straciłaś cenny czas, na mało ciekawą lekturę, ale nowe doświadczenia też są ważne ;) Nie jestem fanką takiej literatury i z pewnością nigdy nie sięgnę po tę książkę, ale rozumiem, że innym może się jednak podobać :)
OdpowiedzUsuńCóż, kolejne rozczarowanie zaliczone. :-), ale musiałam się przekonać. Niestety, bardzo często myli mnie ładna okładka i dobre opinie innych. :-)
UsuńTakie powieści są zdecydowanie nie dla mnie... strata czasu.
OdpowiedzUsuńJeśli to książkowa wersja "Mody na sukces" to ja sobie jednak daruję.
OdpowiedzUsuńHaha, Swietne porównanie do "Mody na sukces". Książki nie czytałam ale to porównanie wystarczajaco mnie odstrasza ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://secondlife-books.blogspot.com/
Ja jednak sama wydam opinię na temat tej książki, chciałabym ją przeczytać w najbliższym czasie i może mi się w końcu uda to zrobić :) Nie mniej jednak każdy ma swoje zdanie i ja je szanuję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dakota // 97books.blogspot.com/
Racja. :-) Najlepiej przekonać się samemu. :-)
UsuńPo tylu zachwytach, Twoja recenzja jest bardzo orzeźwiająca. Nie wiem czy mam ochotę na tę powieść.
OdpowiedzUsuńTak słabo? :( Oj, a myślałam, że każdemu się podoba ta książka, bo na taką wygląda. No szkoda, ale mam nadzieję, że mi ona przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com
Będę czekać na Twoją recenzję. :-)
UsuńHmmm, chyba jednak nie;) Aczkolwiek w innym czasie "Modę" się oglądało;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że trochę mnie zaskoczyłaś, bo do tej pory czytałam same pozytywne recenzje tej książki i byłam na nią bardzo nastawiona, ale "Moda na sukces" serio? To mnie nieco przeraża. Poza tym lubię porządnie rozpisane postacie, które mają swój niepowtarzalny charakter.
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Cóż, zawsze jest szansa, że Ty odbierzesz tę książkę zupełnie inaczej. Jednak dla mnie nawiązań do telenowel było tu zbyt dużo... :-)
UsuńTrochę rozbawiła mnie Twoja recenzja, jestem pełna podziwu, że potrafisz tak ciekawie i humorystycznie pisać :) Zazdroszczę! :D A co do książki- raczej nie przeczytam, opery mydlane to nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
NiczymSzeherezada.blogspot.com
Dziękuję bardzo. :-) Nie spodziewałam się, że recenzja tak Ci się spodoba. :-))) Ale fajnie. :-)
UsuńModa na sukces owszem ale tylko na telewizorze, nie jestem wielką fanką, ale oglądałam co któryś odcinek z mamą ;) Nie wyobrażam sobie czytać tak zagmatwanej opery mydlanej. Miło że opisałaś książkę w tak pozytywny sposób mimo wszystko. ;)
OdpowiedzUsuńNie chciałam jakoś strasznie nikogo zniechęcać, ale bardziej oddać klimat "Powrotu". :-)
UsuńSpodziewałam się czegoś więcej od tej książki. Nie lubię, kiedy bohaterowie tak szybko się w sobie zakochują. Wydaję się to być mało realistyczne. Fankom tasiemców zdecydowanie też nie jestem :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale raczej się nie skuszę :P
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
cynamonkatiebooks.blogspot.com
Książka mnie nie zachęcała i widać dobrze robię, trzymając się od niej z daleka :P
OdpowiedzUsuńO matko.. nawet nie myślałam o czytaniu tejże książki, a po tej recenzji to już w ogóle nawet się nie zastanawiam! Książka słaba, ale za to jak fajnie się Twoją opinię czytało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Książniczka z duetu Po drugiej stronie książki
W takim razie cieszę się bardzo. :-)
UsuńHmm... Ostatnio kupiłam i miałam nadzieję, że się nie zawiodę, a tu porównanie do Mody na sukces (brr). Niedobrze. Ale nie uprzedzam się i wrócę tutaj z własnym zdaniem jak przeczytam :).
OdpowiedzUsuńCzekam z ciekawością na Twoją opinię. :-)
UsuńZawsze po próbie zrozumienia "Mody na sukces" bolała mnie głowa, więc za tą książkę podziękuję :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za "naiwnymi historyjkami". Jednak nie skreślam jej od razu i pomimo wszystko dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńPo twoim opisie mogę tylko napisać, że na pewno nie przeczytam takiego gniotu. Przede wszystkim już mi się niedobrze robi, jak bohater w książce jest najprzystojniejszym facetem na świecie, bogaty tak, że mógłby sobie tyłek pieniędzmi podcierać i ma własną firmę, którą i tak pewnie traktuje jak pracę dorywczą. Dobrze, że można się dowiedzieć od innych na jakie książki nie tracić czasu ;)
OdpowiedzUsuńHahaha, mieć własną firmę, którą traktuje się jako pracę dorywczą, a i tak zarabiać krocie. Bajka, prawda? Chciałabym tak mieć. :-))
UsuńNie przypadły mi do gustu "barwy milosci" tej autorki wiec i przed tą pozycją mam opory. Dopiero dziś trafiłam na Twój blog nie wiem jak to możliwe :) ale dodaje do obserwowanych i zostane na dłużej ;)
OdpowiedzUsuńksiazkomiloscimoja.blog spot.com
Dziękuję i oczywiście zapraszam częściej. Zawsze jesteś tu mile widziana. :-)
UsuńJa nie jestem zainteresowana tym tytułem. Siostra czytała ,,Barwy miłości" tej pisarki, ale do tej książki też nie bardzo ją ciągnie.
OdpowiedzUsuńHejka! Nominowałam Cię do Słownik Sztugi TAG.
OdpowiedzUsuńWięcej info: http://miedzy--stronami.blogspot.com/2015/08/sownik-sztuki-tag.html
Dziękuję. :-))
UsuńKsiążka nie dla mnie :) zanudziłabym się i nie dobrnęłabym do końca.
OdpowiedzUsuńNawet nie myslę o jej przeczytaniu. Dziękuję serdecznie za przestrogę! :D
OdpowiedzUsuńAle teleonowela może być faktycznie udana :D
Pozdrawam, Lucy z Górki Ksionszków
będę omijać ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, więc spasuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niedawno miałam przyjemność czytać tę książkę i tak przyjemność, bo klimat mi się spodobał. Angielska posiadłość była bardzo dobrze przedstawiona, jednak nie mogę się nie zgodzić, co do słabego opisania rodziny. Wciąż myliły mi się siostry, po kilku dniach po lekturze większość zlewa mi się w jedną postać. Wątek miłosny był odrobinę zbyt szybko prowadzony, irytowało mnie to, że Ben nagle przypomniał sobie, że nie lubi kobiet i nie chcę mieć z nimi do czenienia i co od razu się odkochał. Teraz, gdy o tej książce myślę mam sporo negatywnych spostrzeżeń, jednak zaraz po lekturze byłam zadowolona. To taka lektura odprężająca, miła, ale niestety łatwa do zapomnienia. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czyli miałyśmy całkiem podobne skojarzenia, ale mój odbiór był raczej negatywny. Spodziewałam się porywającej historii miłosnej, ale - tak jak piszesz - o tej książce zapomina się bardzo szybko...
UsuńTo mogłoby spodobać się mojej mamie:) A tak na serio to ja uwielbiam brazylijskie seriale, jestem na bieżąco z Televisą - aktualnie Dzikie serca godzina 17 heheh :) A jak była Moda na sukces i jeszcze mieszkałam z mamą - oglądałyśmy :D
OdpowiedzUsuńMoże więc Ci się spodoba Beti? Przyznaję, że też czasami oglądałam telenowele, ale trzeba mieć na nie odpowiedni nastrój i wenę. :-) Tak w ogóle przypomniałaś mi, że dawno nie oglądałam dobrego serialu. :-)
UsuńTa książka była mocno reklamowana, ale widać, że nie za bardzo przypadłaby mi do gustu :P A jak już słyszę o tasiemcu to tym bardziej xd Zapraszam do siebie na konkurs www.oczytane.blog.pl
OdpowiedzUsuńOjej... Aż tak Cię zawiodła? Co prawda etap szaleństwa za telenowelami mam już za sobą, ale nie uważam, że książka była aż tak zła ;) Miała kilka słabszych momentów, uważam też że Barwy miłości tej autorki są dużo lepsze, ale to wszystko. Cóż.
OdpowiedzUsuńAle zdjęcie zrobiłaś piękne!
Chyba za dużo po niej oczekiwałam. Spróbuję dać jeszcze szansę autorce czytając "Barwy miłości". :-)
UsuńTa książka naprawdę brzmi zabawnie przez swoją banalność i schematyczność, ale czasami przydaje się przeczytanie takich książek, choćby po to, by się maksymalnie odprężyć. Chociaż muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z książkową telenowelą w aż takim stopniu.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Jestem strasznie ciekawa tej pozycji, ale moje "napalenie" znacznie zmalało po przeczytaniu Twojej recenzji :D a tak reklamują tą książkę...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńSchematy schematami, ale powieść czyta się tak lekko, że nie można przestać ;) w tym tkwi siła romansów ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam nad przeczytaniem tej książki, ale po Twojej recenzji chyba zrezygnuję. Wolę poświęcić swój czas na coś bardziej wartościowego. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com
Moda na sukces to koszmar mojego dzieciństwa :-P Kiedy rodzice byli w pracy spędzałam czas z babcią, która oglądała ten serial nałogowo. Zrobił mi on pranie mózgu do tego stopnia, że ochrzciłam wszystkie swoje lalki imionami bohaterów :-P Koszmar :-D
OdpowiedzUsuńNad "Powrotem..." nawet zastanawiałam się przez chwilę lub dwie, ale ostatecznie zrezygnowałam, mając w pamięci jak przeciętna była inna książka tej autorki którą niedawno czytałam. Widzę, że to była mądra decyzja. Może jeśli trafi się okazja zerknę do środka, ale na pewno jej nie kupię ;-)
Pozdrawiam!
Hahaha, rozbawiła mnie Twoja historia o Babci. :-) Mimo wszystko musiały to być urocze chwile. :-)))
UsuńDziękuję. :-))
OdpowiedzUsuń