czwartek, 2 lipca 2015

Kochając pana Danielsa - Brittainy C. Cherry


Jak zapewne większość kobiet, lubię od czasu do czasu przeczytać sobie dobre romansidło. Ok, przyznaję – może nie od czasu do czasu, ale całkiem często. :) Nie jestem jednak bezkrytyczna wobec romansów. Lubię, kiedy bohaterowie nie są idealni, kiedy nie ma za dużo lukru i kiedy historia miłosna niesie jakieś przesłanie albo chociaż posiada bogate tło historyczne. Słowem, lubię, kiedy książka jest „jakaś”, a nie jedynie ocieka tanim sentymentalizmem.  

Z opisu na okładce „Kochając pana Danielsa”, ciężko wywnioskować, czego się można spodziewać. Nie ma tam ani słowa o tym, kim są bohaterowie ani na czym polega ich historia. Jest za to lakoniczne zdanie, które można przypasować do większości romansideł: „To historia wielkiej miłości. Takiej, która zdarza się wtedy, gdy na swojej drodze spotkasz prawdziwą bratnią duszę”.

Po okładce i samych zachwalających recenzjach na innych blogach, spodziewałam się co najmniej następczyni „Przeminęło z wiatrem”. Tymczasem dostałam polaną miodem i syropem klonowym historię o doświadczonych przez życie nastolatkach. 

Prawie cała akcja dzieje się w liceum. Główna bohaterka Ashlyn ma 19 lat i cierpi z powodu śmierci siostry bliźniaczki Gabby. Zaraz po jej pogrzebie, matka wysyła główną bohaterkę do nowej rodziny ojca w Wisconsin. Tam musi się przystosować do nowych warunków i nowych znajomych. Ale już w pociągu z Chicago poznaje swojego przyszłego ukochanego. Młody chłopak jest oczywiście jej ideałem, a ona jest ideałem jego, jednak około 120 strony dowiemy się, czemu nie mogą być razem. 

Banalna fabuła nie jest tym, co najbardziej irytowało mnie w tej książce. Jest nim infantylny język, jakim się posługuje główna bohaterka. Dla przykładu podaję cytat z początków powieści, kiedy w pociągu Ashlyn zwróciła uwagę na przystojnego Daniela:

„Zauważył, że na niego spoglądam, a kiedy uniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy, uśmiechnął się szeroko, przez co skurczyłam się w sobie, spuściłam wzrok na granatową, poplamioną kawą wykładzinę i poszłam dalej. Jego tęczówki były intensywnie niebieskie, a spojrzenie pełne zainteresowania. Przez chwilę myślałam, że jego oczy są bramą do innego świata. 
Przepiękne. 
Zapierające dech w piersiach. 
Cudowne. 
Niebieskie oczy. 
Westchnęłam. 
Może rzeczywiście były wrotami do lepszego świata.
Tak na marginesie, ludzie nie powinni korzystać z ubikacji w pociągach. Są dość ohydne, w dodatku wdepnęłam w jakąś wyplutą gumę”.  

Takich cytatów znajdziemy w książce co najmniej kilka. Raziły mnie one swoją naiwnością, dziecinnością i prostotą. Na szczęście w miarę rozwoju fabuły, Ashlyn ma tego typu przemyśleń coraz mniej. Może dzięki miłości staje się bardziej dojrzała?


Za to jest druga kwestia, która nie dawała mi spokoju podczas czytania. Miałam nieodparte wrażenie, że niektóre opisywane sytuacje już skądś znam. Tak jakby autorka zrobiła sobie spis chwytów i motywów literackich, które są obecnie modne lub które kiedyś sprawdziły się w innych bestsellerach. Mamy więc: listy od zmarłej osoby (motyw z „PS. Kocham Cię”), chłopaka udającego, że pali papierosy („Gwiazd naszych wina”), śmierć najbliższych („Zostań, jeśli kochasz”) i przyjaciela geja (który pojawia się w zbyt wielu powieściach, by je tu wymieniać). 

Oczywiście są i jasne strony tej książki. Na przykład przesympatyczny przybrany brat Ashley - Ryan, który skrywa swoją skomplikowaną historię lub jej przybrana siostra Hailey, praktykująca po kryjomu buddyzm. Niestety słabo wypadają na ich tle sami główni bohaterowie. Są zbyt przesłodzeni i nieprawdziwi. Kulminacją był dla mnie fragment, gdy zaczęli cytować z pamięci obszerne fragmenty Szekspira w łóżku. 

Reasumując, nie polecam ani nie odradzam „Kochając pana Danielsa”. Chciałam Wam jedynie naświetlić, o czym ona jest, bo tego mi zabrakło w okładkowej zapowiedzi. Wierzę, że jest to historia, która może się niektórym podobać. Mnie średnio przypadła do gustu, ale najlepiej sami się przekonajcie. Na pewno polecam, jeśli lubicie książki z kręgu New Adult, nie męczy Was infantylny język i lubicie nadmierny sentymentalizm. Jeśli zaś spodziewacie się porywającej historii miłosnej z pełnokrwistymi i bardziej dojrzałymi bohaterami, lepiej poszukajcie jej gdzieś indziej. 

Tytuł: „Kochając pana Danielsa”  
Autor: Brittainy C. Cherry 
Wydawnictwo: Filia 
Data wydania: 17 czerwca 2015 
Ilość stron: 432 
Moja ocena: 5/10

52 komentarze:

  1. Nie przepadam za romansidłami, ale odniosłam wrażenie, że w tej książce jest coś magicznego. Niestety to wrażenie uleciało po Twojej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż magiczna jest dla mnie okładka:-) Książka jest przepięknie wydana, za co brawa dla grafika:-)

      Usuń
  2. Przy samych pozytywnych wręcz entuzjastycznych recenzjach tej książki, Twoja wydaje się zaskakująca. Tym bardziej chcę ją przeczytać, z przekory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie podejście:-) Każdy może mieć inne zdanie na temat jednej książki. Mnie jednak bardzo rozczarowała...

      Usuń
  3. Czytałam już pozytywne opinie o tej książce, Twoja jest pierwszą negatywną. Jak często się zdarza w takiej sytuacji, nabrałam jeszcze większej chęci na przeczytanie tej pozycji :D W końcu, trzeba sobie wyrobić jakieś własne zdanie ;)

    NiczymSzeherezada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że trzeba:-) Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii:-)

      Usuń
  4. Słyszałam wiele pozytywnych opinii, Twoja nieco się różni. Ale cieszę się, bo widzę, że patrzysz na tę książkę szczerze i dzięki temu raczej po nią nie siegnę. Wydaje mi się być banalna ;)

    Pozdrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Banalna" - takie właśnie miałam wrażenie po jej przeczytaniu :-)

      Usuń
  5. Mimo 5/10 i tak jestem tej książki ogromnie ciekawa! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że ciężko Was przekonać Dziewczyny, ale to bardzo dobrze. Warto się samemu przekonać :-)

      Usuń
  6. No popatrz! Pierwsza chłodna recenzja tej powieści, jaką czytam. Dotąd widziałam same hurraoptymistyczne opinie, tak bardzo, że aż sama zapragnęłam książkę przeczytać, mimo że początkowo zupełnie mojej uwagi nie zwróciłam. Teraz czuję się nieco skołowana, ale czasem potrzebuję podobnej lektury, więc skoro przetrwałam serię After i tym podobne teksty, to z pewnością i temu infantylnemu językowi dam radę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro przebrnęłaś przez opasłe tomiska "After", to z "Kochając pana Danielsa" też na pewno dasz sobie radę :-)

      Usuń
  7. Bardzo ciekawy punkt widzenia, z tego co widzę po komentarzach, to Twoja opinia była prawdziwym kubłem zimnej wody. ;) Gdzieś w odległych planach czytelniczych miałam z ciekawości sięgnąć po tę książkę, jednak... może przesunę ją na dalsze dalsze plany... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam zupełnie szczerze. Kompletnie nie rozumiem tych powszechnych zachwytów nad tą książką. Na szczęście poczytałam różne opinie na LubimyCzytać.pl i okazało się, że wcale nie jestem taka zupełnie odosobniona w swojej opinii :-)

      Usuń
  8. Z romansidłami jest jak z czekoladą, zdrowe nie są, ale przyjemne. Tylko czekolada czekoladzie niepodobna, może być kiepska i dobra. Czytałam dwie recenzje tej książki, Twoja zdecydowanie krytyczna. Ale trochę się nie dziwię, ten cytat jest bardzo hmmm... wymowny. Ciekawa jestem jak ja odebrałabym ,,Pana Danielsa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, że cała książka jest w takim samym klimacie, jak ten cytat :-)

      Usuń
    2. Czyli produkt czekoladopodobny ;)

      Usuń
    3. W tym sęk, że uwielbiałam w dzieciństwie produkt czekoladopodobny (choć nikt z rodziny nie mógł tego zrozumieć) :) Więc "Kochając pana Danielsa" porównałabym raczej do cukierków z lukrecją Haribo, które ładnie wyglądają, ale są przeokrutne w smaku:)))

      Usuń
  9. Do tej pory czytałam jedynie bardzo pozytywne recenzje tej książki i nabrałam na nią wielkiej ochoty. Na pewno się skuszę, gdyż lubię takie historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sęk w tym, że ja też bardzo lubię historie o miłości. :-) Tylko ta była jakaś taka mało prawdziwa, przelukrowana i przedobrzona...

      Usuń
  10. Ja również lubię, od czasu do czasu sięgnąć po ramansidło. Czytałam wiele dobrych opinii na temat tej książki, ale też zdarzały się te mniej przyjemne, lubię sama na własnej skórze przekonać się jaka faktycznie jest książka i być może się skuszę :)
    No i przy okazji wytypowałam Cię do TAGu
    http://pani-poczytalna.blogspot.com/2015/07/7deadlysinsbooktag.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja koleżanka właśnie niedawno ja kupiła. Pokazała mi okładkę, opis i przyznam, że byłam zachwycona równie mocno jak ona! Mówiła, że nie może się doczekać aż ja pochłonie :) jak widać książka ma wady jak i zalety. Poczekam jeszcze na inne opinie i wtedy zdecyduje co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze czasem trafić na opinię różniącą się od tych zachwalających, bo tak jak Ty mogłabym mieć zbyt wysokie oczekiwania, niedawno jeszcze chciałam od razu kupować powieść, teraz wstrzymam się przed takim krokiem. ;) Szczególnie przez ten cytat, lekko mnie zniesmaczył i po prostu zniechęcił.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak już wiesz romans nie jest moim ulubionym gatunkiem literackim, dlatego zupełnie nie miałam ochoty sięgać po tę książkę... ;) jak widać słusznie :) Chociaż tyle pozytywnych opinii zbiera, że być może w końcu i ja bym się skusiła ;p Teraz będę ją mijała szerokim łukiem ;)) Cóż przykro mi, że straciłaś czas na książkę, która Cię nie urzekła swoją treścią...
    PS. Kolejne urzekające zdjęcie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście książka ma dużą czcionkę, więc nie czytałam jej długo. Ale co racja, to racja - pół dnia na nią straciłam...
      PS. Dziękuję:)))

      Usuń
  14. Zazwyczaj spotykałam opinie, które bardzo zachwalały tę książkę, a tutaj taka niespodzianka :) Sama planuję sięgnąć po tę tytuł i liczę na to, że lepiej go ocenię ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostałaś nominowana do LBA :)
    http://magicznerecenzje.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mam nic przeciwko takim książkom, o ile nie są właśnie zbyt infantylne. Pewne rzeczy jestem w stanie wybaczyć jeśli mimo wszystko przyjemnie mi się czyta, ale do tego tytułu jakoś mnie na razie nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem gatunek literatury obyczajowej i kobiecej i też nie mam nic przeciwko takim lekkim książkom. A nawet tego lata czytam je zbyt często:) Ale "Kochając pana Danielsa" powaliło mnie dziecinnością języka i przerysowanymi, idealnymi bohaterami. Za bardzo to wszystko było bajkowe i słodkie. Myślę, że miałabyś podobne zdanie:)

      Usuń
  17. Mimo wszystko i tak mam ochotę sięgnąć po tą pozycję. Mam nadzieję, że ja będę nieco bardziej zadowolona. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Raczej sobie odpuszczę. Książka na jedno kopyto jak mniemam ;3

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie przepadam za książką, która bardzo przypomina inne powieści. Odstrasza mnie również to, że znowu pojawia się gej. Temat zbyt oklepany.

    OdpowiedzUsuń
  20. bardzo chcę przeczytać tą książkę, więc sięgnę po nią nawet nie zważając na dość słabą (jak dla mnie) ocenę :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Też chętnie sięgam po romanse, ale staram się wybierać te mniej naiwne, mniej słodkie, najlepiej z jakimś przesłaniem. Cóż, ta historia chyba i do mnie by nie trafiła. Cytat sporo mówi o tej książce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co piszesz, czuję, że mamy bardzo podobny gust literacki :) Dziękuję Ci za ten komentarz:)

      Usuń
  22. Do tej pory wpadały mi w oko same pozytywne opinie na temat tej książki. Mam ją na półce, więc jestem ciekawa jak ja ją odbiorę.

    OdpowiedzUsuń
  23. U mnie bardzo fajnie podziałał olej marula - polecam lekturę : http://rzetelne-recenzje.blogspot.com/2014/12/e-naturalnepl-ulubiency-olej-z-orzechow.html

    Pozdrawiam, miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za szybką radę:) Również życzę miłego dnia:)

      Usuń
  24. uuu, a myślałam, że będzie to ciekawsza książka. Też lubię czasem czytać romanse, ale już dawno nie miałam żadnego w rękach, chyba muszę poszperać na swoim stosiku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, mnie osobiście bardzo ta książka rozczarowała...

      Usuń
  25. Mnie urzekła ta książka, choć pewnie dlatego, że rzadko sięgam po pozycje tego typu, więc nie widziałam schematów o których piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, w takim razie ja chyba sięgam po takie książki za często :-) Zawsze obiecuję sobie zmienić tematykę i gatunek czytanych książek, ale i tak kończę na romansach i obyczajówkach :-)

      Usuń
  26. Okładka jest bardzo zachęcająca, ale sama nie wiem... Nie przepadam za romansami chyba, że historia jest inna, wyjątkowa. "Gwiazd Naszych Wina" mimo, że historia o miłości, mnie zachwyciło!
    http://booksbyshadow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co ma w sobie "Gwiazd naszych wina", ale rzeczywiście jest wyjątkowa i wyróżnia się na tle innych romansów New Adult. Mnie też się podobała :-)

      Usuń
    2. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Mam nadzieję, że odpowiesz :) http://booksbyshadow.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-2.html

      Usuń
    3. Dziękuję Ci bardzo Klaudia :-)

      Usuń