Jak zapewne większość kobiet,
lubię od czasu do czasu przeczytać sobie dobre romansidło. Ok, przyznaję – może
nie od czasu do czasu, ale całkiem często. :) Nie jestem jednak bezkrytyczna
wobec romansów. Lubię, kiedy bohaterowie nie są idealni, kiedy nie ma za dużo
lukru i kiedy historia miłosna niesie jakieś przesłanie albo chociaż posiada
bogate tło historyczne. Słowem, lubię, kiedy książka jest „jakaś”, a nie jedynie
ocieka tanim sentymentalizmem.
Z opisu na okładce „Kochając pana
Danielsa”, ciężko wywnioskować, czego się można spodziewać. Nie ma tam ani
słowa o tym, kim są bohaterowie ani na czym polega ich historia. Jest za to
lakoniczne zdanie, które można przypasować do większości romansideł: „To historia wielkiej miłości. Takiej, która
zdarza się wtedy, gdy na swojej drodze spotkasz prawdziwą bratnią duszę”.
Po okładce i samych
zachwalających recenzjach na innych blogach, spodziewałam się co najmniej
następczyni „Przeminęło z wiatrem”. Tymczasem dostałam polaną miodem i syropem
klonowym historię o doświadczonych przez życie nastolatkach.
Prawie cała akcja dzieje się w
liceum. Główna bohaterka Ashlyn ma 19 lat i cierpi z powodu śmierci siostry
bliźniaczki Gabby. Zaraz po jej pogrzebie, matka wysyła główną bohaterkę do
nowej rodziny ojca w Wisconsin. Tam musi się przystosować do nowych warunków i
nowych znajomych. Ale już w pociągu z Chicago poznaje swojego przyszłego
ukochanego. Młody chłopak jest oczywiście jej ideałem, a ona jest ideałem jego,
jednak około 120 strony dowiemy się, czemu nie mogą być razem.
Banalna fabuła nie jest tym, co
najbardziej irytowało mnie w tej książce. Jest nim infantylny język, jakim się
posługuje główna bohaterka. Dla przykładu podaję cytat z początków powieści,
kiedy w pociągu Ashlyn zwróciła uwagę na przystojnego Daniela:
„Zauważył, że na niego spoglądam, a kiedy
uniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy, uśmiechnął się szeroko, przez co
skurczyłam się w sobie, spuściłam wzrok na granatową, poplamioną kawą
wykładzinę i poszłam dalej. Jego tęczówki były intensywnie niebieskie, a
spojrzenie pełne zainteresowania. Przez chwilę myślałam, że jego oczy są bramą do
innego świata.
Przepiękne.
Zapierające dech w piersiach.
Cudowne.
Niebieskie oczy.
Westchnęłam.
Może rzeczywiście były wrotami do lepszego
świata.
Tak na marginesie, ludzie nie powinni
korzystać z ubikacji w pociągach. Są dość ohydne, w dodatku wdepnęłam w jakąś
wyplutą gumę”.
Takich cytatów znajdziemy w książce co najmniej kilka. Raziły
mnie one swoją naiwnością, dziecinnością i prostotą. Na szczęście w miarę
rozwoju fabuły, Ashlyn ma tego typu przemyśleń coraz mniej. Może dzięki miłości
staje się bardziej dojrzała?
Za to jest druga kwestia, która nie dawała mi spokoju
podczas czytania. Miałam nieodparte wrażenie, że niektóre opisywane sytuacje
już skądś znam. Tak jakby autorka zrobiła sobie spis chwytów i motywów
literackich, które są obecnie modne lub które kiedyś sprawdziły się w innych
bestsellerach. Mamy więc: listy od zmarłej osoby (motyw z „PS. Kocham Cię”),
chłopaka udającego, że pali papierosy („Gwiazd naszych wina”), śmierć
najbliższych („Zostań, jeśli kochasz”) i przyjaciela geja (który pojawia się w
zbyt wielu powieściach, by je tu wymieniać).
Oczywiście są i jasne strony tej książki. Na przykład przesympatyczny
przybrany brat Ashley - Ryan, który skrywa swoją skomplikowaną historię lub jej
przybrana siostra Hailey, praktykująca po kryjomu buddyzm. Niestety słabo
wypadają na ich tle sami główni bohaterowie. Są zbyt przesłodzeni i
nieprawdziwi. Kulminacją był dla mnie fragment, gdy zaczęli cytować z pamięci obszerne
fragmenty Szekspira w łóżku.
Reasumując, nie polecam ani nie odradzam „Kochając pana
Danielsa”. Chciałam Wam jedynie naświetlić, o czym ona jest, bo tego mi
zabrakło w okładkowej zapowiedzi. Wierzę, że jest to historia, która może się
niektórym podobać. Mnie średnio przypadła do gustu, ale najlepiej sami się
przekonajcie. Na pewno polecam, jeśli lubicie książki z kręgu New Adult, nie
męczy Was infantylny język i lubicie nadmierny sentymentalizm. Jeśli zaś
spodziewacie się porywającej historii miłosnej z pełnokrwistymi i bardziej
dojrzałymi bohaterami, lepiej poszukajcie jej gdzieś indziej.
Tytuł: „Kochając pana Danielsa”
Autor: Brittainy C. Cherry
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 17 czerwca 2015
Ilość stron: 432
Moja ocena: 5/10
Nie przepadam za romansidłami, ale odniosłam wrażenie, że w tej książce jest coś magicznego. Niestety to wrażenie uleciało po Twojej recenzji :)
OdpowiedzUsuńWciąż magiczna jest dla mnie okładka:-) Książka jest przepięknie wydana, za co brawa dla grafika:-)
UsuńPrzy samych pozytywnych wręcz entuzjastycznych recenzjach tej książki, Twoja wydaje się zaskakująca. Tym bardziej chcę ją przeczytać, z przekory :)
OdpowiedzUsuńLubię takie podejście:-) Każdy może mieć inne zdanie na temat jednej książki. Mnie jednak bardzo rozczarowała...
UsuńCzytałam już pozytywne opinie o tej książce, Twoja jest pierwszą negatywną. Jak często się zdarza w takiej sytuacji, nabrałam jeszcze większej chęci na przeczytanie tej pozycji :D W końcu, trzeba sobie wyrobić jakieś własne zdanie ;)
OdpowiedzUsuńNiczymSzeherezada.blogspot.com
Jasne, że trzeba:-) Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii:-)
UsuńSłyszałam wiele pozytywnych opinii, Twoja nieco się różni. Ale cieszę się, bo widzę, że patrzysz na tę książkę szczerze i dzięki temu raczej po nią nie siegnę. Wydaje mi się być banalna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
"Banalna" - takie właśnie miałam wrażenie po jej przeczytaniu :-)
UsuńMimo 5/10 i tak jestem tej książki ogromnie ciekawa! :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że ciężko Was przekonać Dziewczyny, ale to bardzo dobrze. Warto się samemu przekonać :-)
UsuńNo popatrz! Pierwsza chłodna recenzja tej powieści, jaką czytam. Dotąd widziałam same hurraoptymistyczne opinie, tak bardzo, że aż sama zapragnęłam książkę przeczytać, mimo że początkowo zupełnie mojej uwagi nie zwróciłam. Teraz czuję się nieco skołowana, ale czasem potrzebuję podobnej lektury, więc skoro przetrwałam serię After i tym podobne teksty, to z pewnością i temu infantylnemu językowi dam radę;)
OdpowiedzUsuńSkoro przebrnęłaś przez opasłe tomiska "After", to z "Kochając pana Danielsa" też na pewno dasz sobie radę :-)
UsuńBardzo ciekawy punkt widzenia, z tego co widzę po komentarzach, to Twoja opinia była prawdziwym kubłem zimnej wody. ;) Gdzieś w odległych planach czytelniczych miałam z ciekawości sięgnąć po tę książkę, jednak... może przesunę ją na dalsze dalsze plany... ;)
OdpowiedzUsuńNapisałam zupełnie szczerze. Kompletnie nie rozumiem tych powszechnych zachwytów nad tą książką. Na szczęście poczytałam różne opinie na LubimyCzytać.pl i okazało się, że wcale nie jestem taka zupełnie odosobniona w swojej opinii :-)
UsuńZ romansidłami jest jak z czekoladą, zdrowe nie są, ale przyjemne. Tylko czekolada czekoladzie niepodobna, może być kiepska i dobra. Czytałam dwie recenzje tej książki, Twoja zdecydowanie krytyczna. Ale trochę się nie dziwię, ten cytat jest bardzo hmmm... wymowny. Ciekawa jestem jak ja odebrałabym ,,Pana Danielsa".
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że cała książka jest w takim samym klimacie, jak ten cytat :-)
UsuńCzyli produkt czekoladopodobny ;)
UsuńW tym sęk, że uwielbiałam w dzieciństwie produkt czekoladopodobny (choć nikt z rodziny nie mógł tego zrozumieć) :) Więc "Kochając pana Danielsa" porównałabym raczej do cukierków z lukrecją Haribo, które ładnie wyglądają, ale są przeokrutne w smaku:)))
UsuńDo tej pory czytałam jedynie bardzo pozytywne recenzje tej książki i nabrałam na nią wielkiej ochoty. Na pewno się skuszę, gdyż lubię takie historie.
OdpowiedzUsuńSęk w tym, że ja też bardzo lubię historie o miłości. :-) Tylko ta była jakaś taka mało prawdziwa, przelukrowana i przedobrzona...
UsuńJa również lubię, od czasu do czasu sięgnąć po ramansidło. Czytałam wiele dobrych opinii na temat tej książki, ale też zdarzały się te mniej przyjemne, lubię sama na własnej skórze przekonać się jaka faktycznie jest książka i być może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNo i przy okazji wytypowałam Cię do TAGu
http://pani-poczytalna.blogspot.com/2015/07/7deadlysinsbooktag.html
Dziękuję za wytypowanie:)))
UsuńMoja koleżanka właśnie niedawno ja kupiła. Pokazała mi okładkę, opis i przyznam, że byłam zachwycona równie mocno jak ona! Mówiła, że nie może się doczekać aż ja pochłonie :) jak widać książka ma wady jak i zalety. Poczekam jeszcze na inne opinie i wtedy zdecyduje co dalej :)
OdpowiedzUsuńDobrze czasem trafić na opinię różniącą się od tych zachwalających, bo tak jak Ty mogłabym mieć zbyt wysokie oczekiwania, niedawno jeszcze chciałam od razu kupować powieść, teraz wstrzymam się przed takim krokiem. ;) Szczególnie przez ten cytat, lekko mnie zniesmaczył i po prostu zniechęcił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jak już wiesz romans nie jest moim ulubionym gatunkiem literackim, dlatego zupełnie nie miałam ochoty sięgać po tę książkę... ;) jak widać słusznie :) Chociaż tyle pozytywnych opinii zbiera, że być może w końcu i ja bym się skusiła ;p Teraz będę ją mijała szerokim łukiem ;)) Cóż przykro mi, że straciłaś czas na książkę, która Cię nie urzekła swoją treścią...
OdpowiedzUsuńPS. Kolejne urzekające zdjęcie :))
Na szczęście książka ma dużą czcionkę, więc nie czytałam jej długo. Ale co racja, to racja - pół dnia na nią straciłam...
UsuńPS. Dziękuję:)))
Zazwyczaj spotykałam opinie, które bardzo zachwalały tę książkę, a tutaj taka niespodzianka :) Sama planuję sięgnąć po tę tytuł i liczę na to, że lepiej go ocenię ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, jak ją odbierzesz:)
UsuńZostałaś nominowana do LBA :)
OdpowiedzUsuńhttp://magicznerecenzje.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award.html
Dziękuję:)))
UsuńNie mam nic przeciwko takim książkom, o ile nie są właśnie zbyt infantylne. Pewne rzeczy jestem w stanie wybaczyć jeśli mimo wszystko przyjemnie mi się czyta, ale do tego tytułu jakoś mnie na razie nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńRozumiem gatunek literatury obyczajowej i kobiecej i też nie mam nic przeciwko takim lekkim książkom. A nawet tego lata czytam je zbyt często:) Ale "Kochając pana Danielsa" powaliło mnie dziecinnością języka i przerysowanymi, idealnymi bohaterami. Za bardzo to wszystko było bajkowe i słodkie. Myślę, że miałabyś podobne zdanie:)
UsuńMimo wszystko i tak mam ochotę sięgnąć po tą pozycję. Mam nadzieję, że ja będę nieco bardziej zadowolona. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę. Książka na jedno kopyto jak mniemam ;3
OdpowiedzUsuńDokładnie tak:)
UsuńNie przepadam za książką, która bardzo przypomina inne powieści. Odstrasza mnie również to, że znowu pojawia się gej. Temat zbyt oklepany.
OdpowiedzUsuńZa dużo w tej książce schematów, za dużo...
Usuńbardzo chcę przeczytać tą książkę, więc sięgnę po nią nawet nie zważając na dość słabą (jak dla mnie) ocenę :)
OdpowiedzUsuńTeż chętnie sięgam po romanse, ale staram się wybierać te mniej naiwne, mniej słodkie, najlepiej z jakimś przesłaniem. Cóż, ta historia chyba i do mnie by nie trafiła. Cytat sporo mówi o tej książce. :)
OdpowiedzUsuńZ tego co piszesz, czuję, że mamy bardzo podobny gust literacki :) Dziękuję Ci za ten komentarz:)
UsuńDo tej pory wpadały mi w oko same pozytywne opinie na temat tej książki. Mam ją na półce, więc jestem ciekawa jak ja ją odbiorę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńU mnie bardzo fajnie podziałał olej marula - polecam lekturę : http://rzetelne-recenzje.blogspot.com/2014/12/e-naturalnepl-ulubiency-olej-z-orzechow.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, miłego dnia :)
Dziękuję Ci bardzo za szybką radę:) Również życzę miłego dnia:)
Usuńuuu, a myślałam, że będzie to ciekawsza książka. Też lubię czasem czytać romanse, ale już dawno nie miałam żadnego w rękach, chyba muszę poszperać na swoim stosiku :)
OdpowiedzUsuńNiestety, mnie osobiście bardzo ta książka rozczarowała...
UsuńMnie urzekła ta książka, choć pewnie dlatego, że rzadko sięgam po pozycje tego typu, więc nie widziałam schematów o których piszesz :)
OdpowiedzUsuńHmm, w takim razie ja chyba sięgam po takie książki za często :-) Zawsze obiecuję sobie zmienić tematykę i gatunek czytanych książek, ale i tak kończę na romansach i obyczajówkach :-)
UsuńOkładka jest bardzo zachęcająca, ale sama nie wiem... Nie przepadam za romansami chyba, że historia jest inna, wyjątkowa. "Gwiazd Naszych Wina" mimo, że historia o miłości, mnie zachwyciło!
OdpowiedzUsuńhttp://booksbyshadow.blogspot.com/
Nie wiem, co ma w sobie "Gwiazd naszych wina", ale rzeczywiście jest wyjątkowa i wyróżnia się na tle innych romansów New Adult. Mnie też się podobała :-)
UsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award. Mam nadzieję, że odpowiesz :) http://booksbyshadow.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-2.html
UsuńDziękuję Ci bardzo Klaudia :-)
Usuń