Uwielbiam obyczajówki, ale jednocześnie
wiem, że naprawdę ciężko trafić na dobrą. W księgarniach stosy książek z tego
gatunku kuszą ładnymi okładkami i rekomendacjami gwiazd. Ale jak już zacznie
się czytać jakąś powieść, okazuje się wydmuszką. Za pięknym opakowaniem kryje
się nieciekawa treść i papierowi bohaterowie.
Ile razy już się tak „nacięłam” –
ciężko zliczyć. Dlatego obawiałam się, że z debiutem Anny Płowiec może być
podobnie… Tymczasem już po pierwszych kliku zdaniach zostałam mile zaskoczona. To
historia, która wciąga natychmiast. I jak czytałam recenzje innych blogerów – nie
jestem w tej opinii osamotniona. :-)
Akcja zaczyna się w momencie,
kiedy Alicja wraca zmęczona z pracy i odwiedza ją niespodziewany gość, niewidziany
od 20 lat Janek. Odżywają wspomnienia z czasów młodości, dzięki którym
przenosimy się do klimatycznego Krakowa lat 90. Młoda wówczas studentka Ala
przeżywa swoje pierwsze miłości i rozczarowania, które wpłyną na całe jej
dalsze życie.
Oczywiście Kraków pokazany jest
tu „filmowo”, tak jak np. w „Nie kłam kochanie” z Martą Żmudą Trzebiatowską.
Jeśli bohaterka mieszka w kamienicy, to obowiązkowo niedaleko Rynku, na ul.
Grodzkiej. Jeśli wychodzi na spacer, to nad Wisłę. Jeśli chce odpocząć, to na
pomniku Mickiewicza. A jeśli wybiera się do klubu, to Pod Jaszczurami. Nie ma w
tym nic złego, ale to trochę stereotypowe potraktowanie miasta. Każdy, kto
mieszka w Krakowie dłużej niż 5 lat, wie, że codzienne życie toczy się nie tylko
na Rynku i Plantach, tak jak to pokazują w filmach i książkach.
To jednak drobny szczegół, na
który pewnie niewielu czytelników zwróci uwagę. Bo generalnie książka jest bardzo
udana, a bohaterowie wyraziści. Nawet gdy nie przypadnie Wam do gustu strachliwa
Alicja, to jest jeszcze przesympatyczna Danka, jej najlepsza przyjaciółka,
która bierze życie w swoje ręce i rzuca celnymi ripostami prosto z mostu.
Podobnie nie da się nie lubić dobrotliwego Janka czy wyrozumiałych matek obu
dziewczyn. Nie brakuje też czarnych charakterów…
Ciężko uwierzyć, że „W cieniu
magnolii” jest pierwszą książką Anny Płowiec, która jeszcze niedawno pracowała
w branży finansowej i – jak sama przyznaje w podziękowaniach – zawiłe ścieżki
świata literatury były jej całkiem obce. Pomysł na książkę pojawił się w
proroczym śnie – strach pomyśleć, że gdyby nie to zdarzenie, zmarnowałby się
prawdziwy talent literacki. Cieszę się, że miałam okazję się z nim zapoznać i zdecydowanie
czekam na więcej!
Ulubiony cytat:
„Dziewczyno, weź w końcu życie w
swoje ręce i potrząśnij nim, bo inaczej ono potrząśnie tobą”.
Tytuł: „W cieniu magnolii”
Autor: Anna
Płowiec
Wydawnictwo: Między Słowami
Data wydania: 9 maja 2018
Liczba stron: 379
Moja ocena: 9/10
Mocny debiut :) może przeczytam.
OdpowiedzUsuńLubię dobre debiuty,a do tego okładka jest śliczna, więc na pewno przeczytam.:)
OdpowiedzUsuńZ chęcią się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńOj masz rację ja też się wiele razy już naciełam..... cieszę się, że książka jest fajna. Będę miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJeśli Tobie się spodobała, to może i mnie się spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo mnie ciekawi ta książka :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wygląda całkiem sympatycznie, więc czemu nie?:)
OdpowiedzUsuń