poniedziałek, 17 lipca 2017

To, co nas dzieli - Anna McPartlin


„Gdybym wiedziała, że wkrótce mam opuścić tę planetę, czy zrobiłabym wszystko inaczej?” – to pytanie nurtuje Lily Brennan, jedną z głównych bohaterek najnowszej powieści Anny McPartlin. Kobieta pracuje jako pielęgniarka, ma męża, dwójkę dzieci i dom z ogródkiem, ale pod fasadą szczęśliwego życia rodzinnego kryją się liczne sekrety… 

Zupełnie jak w serialu „Gotowe na wszystko”. Z tym że tu tylko jedna z przyjaciółek mieszka wśród zazdrosnych sąsiadek na obrzeżach miasta. Druga (Eve Hayes) jest poszkodowaną w wypadku sławną projektantką biżuterii, która rzuca karierę w Nowym Jorku i wraca w rodzinne strony do Irlandii. Wkrótce też dochodzi do przypadkowego spotkania obu kobiet. 

Jak się zapewne domyślacie, odnowiona przyjaźń odmieni ich losy. Ciężko poszkodowana w wypadku Eve i opiekująca się nią w szpitalu Lily będą miały sobie wiele do wyjaśnienia. Czy uda im się nadrobić 20 straconych lat? Czytając tę książkę, byłam zaintrygowana tym, co się stało, że lata temu zerwały swoją przyjaźń, a ciekawość podsycały – przeplatające kolejne rozdziały – listy Lily i Eve z ich młodości. 

„To, co nas dzieli” osadza się w klimacie poprzednich powieści McPartlin, których fabuła oparta jest na kontraście. Dziecięce marzenia a dorosłe rozczarowania, śmierć vs. chęć życia, przyjaźń i miłość kontra zerwane więzi i toksyczne relacje. Na pierwszy plan wybija się, jak zawsze, oryginalny humor autorki, a w tle przewija się motyw homoseksualizmu oraz szpital jako miejsce akcji (podobnie jak w „Ostatnich dniach Królika”).

Tak w skrócie można streścić wszystkie wydane dotąd w Polsce książki irlandzkiej pisarki. Mimo że są do siebie podobne, nie mogę powiedzieć, że McPartlin przynudza – każda jej powieść ma w sobie „to coś” i wyróżnia się innym przesłaniem. W tej przeszkadzały mi jedynie wspomniane listy z młodości, stylizowane na wynurzenia naiwnych nastolatek. Po kilkunastu stronach udało mi się jednak przyzwyczaić do ich infantylnego języka i przymykać na te wstawki oko. ;-)

Czy polecam? Jeśli lubicie powieści obyczajowe, lekkie, ale z morałem – to jak najbardziej. Dla mnie „To, co nas dzieli” było wakacyjnym pewniakiem i nie zawiodłam się. Nie jest to oczywiście dzieło na miarę Pulitzera – nie oszukujmy się – ale na letni dzień na plaży powinna się sprawdzić doskonale.

Ulubione cytaty: 

„Kiedy jesteś szczęśliwy, ciesz się tym i nie bądź zachłanny”. 

„Właściwe decyzje są zwykle najtrudniejsze”. 

Tytuł: „To, co nas dzieli” 
Autor: Anna McPartlin 
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska 
Wydawnictwo: HarperCollins Polska 
Data wydania: 14 czerwca 2017
Liczba stron: 416 
Moja ocena: 7,5/10

10 komentarzy:

  1. Lubię właśnie takie książki,jak ujęłaś "lekkie i z morałem". Poza tym wciąż nie miałam okazji poznać twórczości tej autorki - teraz chyba muszę to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię takie powieści więc może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Często przyjemnie jest sięgnąć po taką książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam jedną książkę autorki i nie zachwyciłam się nią jakoś specjalnie - a pamiętam, że blogosfera była zachwycona tamtym tytułem :) cóż, jak zwykle mam inne zdanie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Może zapoznam się z nią w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie czasem przeczytać i taką lekką książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz właśnie mam wene na lekkie książki. Skuszę się z pewnością ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam i też uważam, że to lekka powieść z przesłaniem:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Autorka chyba lubi temat homoseksualizmu, bo czytałam jej "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" i tam było to w zasadzie główny wątek. "To, co nas dzieli" zbiera różne opinie, ale nie aż tak zachwycające jak inne jej tytuły, więc zastanowię się nad tą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam wielką ochotę na tę książkę, więc pewnie kiedyś ją przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń