środa, 21 września 2016

Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu - Anna McPartlin


O braku tolerancji, skomplikowanych relacjach i tragediach, do jakich doprowadzają kompleksy. O tym właśnie jest najnowsza książka Anny McPartlin. Moim zdaniem dużo lepsza od „Ostatnich dni Królika”. Co więcej – tak dobra, że aż nie wiem, co napisać… 

Autorka ma niesamowitą zdolność do kreowania wyrazistych postaci, o których nie da się zapomnieć. Wciąż mam przed oczami szesnastoletniego Jeremiego, który śmieje się i tańczy ze swoją babcią walca wokół kuchennego stołu. Właśnie od tej błogiej sceny zaczyna się opowieść matki o jego… tragicznej śmierci. 

Tak, już na początku wiemy, że główny bohater umrze. Nie wiadomo tylko jak, gdzie i przede wszystkim – dlaczego? Na kolejnych stronach poznajemy Jeremiego jako wrażliwego i uczynnego nastolatka, kochanego dosłownie przez wszystkich. Cała książka obraca się wokół jego zaginięcia, tworząc (chwilami mroczny) klimat niepokoju i niepewności. 

Anna McPartlin niezwykle zgrabnie żongluje czasoprzestrzenią. Szczegółowo opisuje 1 stycznia 1995 roku, czyli dzień śmierci chłopaka, ale i cofa się w czasie do różnych etapów życia jego rodziny. Opisuje jak ojciec bił matkę, jak babcia zaczęła wykazywać pierwsze objawy demencji oraz jak siostra przestała dogadywać się z domownikami.


Każdy rozdział opisywany jest z perspektywy innej osoby, co czyni narrację ciekawszą i daje możliwość poznania codziennego życia całej rodziny. Bardzo podobały mi się fragmenty przedstawiające Maise, matkę Jeremiego – kobietę miłą i uczynną, ale ciężko doświadczoną przez domową przemoc. Podobnie ciekawe były fragmenty dotyczące babci Bridie, ukazujące początki jej Alzheimera. Tylko z jej perspektywy choroba, przez którą traciła tożsamość, mogła być opisana tak realistycznie i sugestywnie. Zupełnie jak w „Motylu” Lisy Genovy. 

Co ciekawe, mimo samych smutnych i trudnych tematów, „Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu” jest powieścią optymistyczną i bez cienia patetyzmu. A dodatkowo z głębokim, ważnym przesłaniem. Porusza wiele tematów tabu, jest emocjonalna i poruszająca. Co tu dużo mówić – po prostu skradła moje serce. :-) 

Tytuł: „Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu” 
Autor: Anna McPartlin
Tłumaczenie: Maria Zawadzka 
Wydawnictwo: HarperCollins Polska 
Data wydania: 31 sierpnia 2016 
Ilość stron: 397 
Moja ocena: 9,5/10

15 komentarzy:

  1. Zapowiada się intrygująco. Może kiedyś się skuszę, ale na razie nie czuję wielkiej ochoty na jej lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że książka by mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja recenzja mnie w stu procentach przekonała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne zdjęcie z lawendą pasującą do koloru okładki :)
    Lubię takie książki, może po nią sięgnę :) Na razie kolej przyszła na "Dziewczynę z dzielnicy cudów"

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zwróciłabym uwagi na tę książkę, ale po Twoim entuzjazmie chętnie się za nią rozejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niby świat idzie do przodu, ale tolerancji wciąż w nim brak...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czuję, że ta książka wzbudziłaby we mnie wiele emocji, byłabym pewie rozbita po jej lepkturze, lubię się tak czuć, nie wiem czemu nie zwróciłam uwagi wcześniej na tę ksiażkę. Z pewnością po nią sięgnę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna jest ta książka! Właściwie idealnie napisałaś wszystko to, co sama uważam. Autorka urzekła mnie swoim stylem, tym, w jaki sposób porusza trudne tematy, a także kreuje bohaterów. ;)
    Pozdrawiam,
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    P.S. Uwielbiam Twoje zdjęcia, są cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszy mnie tak dobra opinia. Książkę mam zapisana na liście do przeczytania i mam nadzieję, po nią sięgnąć w dość krótkim czasie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszy mnie tak dobra opinia. Książkę mam zapisana na liście do przeczytania i mam nadzieję, po nią sięgnąć w dość krótkim czasie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na razie sobie daruję, ale nie mówię nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Ostatnie dni Królika" chcę kiedyś przeczytać, ale na tę pozycję raczej się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo sugestywnie napisałaś o tej książce Asiu, aż od razu mam chęć po nią sięgnąć :) Czuję, że jest w niej sporo emocji.

    PS Urocze zdjęcia! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Porównanie do "Motyla" L. Genovy wystarcza, abym zapolowała na tę książkę, już jedna powieść tej autorki czeka na półce, ta także jest już na mojej liście :) Nie wiem tylko skąd brać czas na lekturę kolejnych książek i tak już się nie wyrabiam :P
    PS. Jak zawsze doskonała recenzja i przepiękne zdjęcia Asiu <3

    OdpowiedzUsuń