Wspominałam Wam w jednym z
poprzednich postów, że ostatnio miałam okazję czytać kilka książek o
samobójstwie. Nie był to zabieg celowy. Po prostu powieści o takiej tematyce
jakoś same „wpadły mi w ręce”. Jedną z nich była właśnie „Tully”.
Zacznę od tego, że uwielbiam
powieści Paulliny Simons. Odkąd kilka lat temu przeczytałam jej największy hit „Jeźdźca
miedzianego”, jestem jej wielką fanką. Jednak w „Tully” ciężko mi było znaleźć
urok i głębię jej poprzednich książek.
Przyczyną mogła być tytułowa
bohaterka, wyjątkowo irytująca dziewczyna żyjąca na amerykańskiej prowincji lat
70. Mimo młodego wieku, Tully ma za sobą przebywanie w „szemranym”
towarzystwie, molestowanie seksualne przez wujka oraz fatalne relacje z matką.
Wszystko to zniszczyło jej psychikę i nie pozwoliło normalnie żyć. Jedyną
odskocznią stały się spotkania z dwoma przyjaciółkami od serca. Kiedy jedna z
nich popełniła samobójstwo, okazuje się, że nic już nie ma sensu.
Właściwie cała książka jest
zapisem pokiereszowanego życia Tully, od wczesnej młodości do dorosłości i dojrzewania
do bycia matką. Nie ma tu wielkich zwrotów akcji (poza samobójstwem
przyjaciółki), za to są kolejne tragiczne wybory życiowe bohaterki, które
rzucają się cieniem na jej całą rodzinę. Rozumiem, że miała trudne dzieciństwo,
ale już nie jestem pewna, czy usprawiedliwia to jej fałsz, zakłamanie i wieczne
ranienie innych.
O czym właściwie jest ta książka?
Trochę o samobójstwie bliskiej osoby, a trochę o traumach z dzieciństwa oraz
ich wpływie na psychikę. Temat interesujący i na czasie, ale z tak nielubianą
(przynajmniej przeze mnie) główną bohaterką, bardzo ciężki w odbiorze. Trudno bowiem
czyta się książkę, kiedy totalnie nie rozumie się najważniejszej postaci.
Choć Tully w przeszłości nie miała
szczęścia spotkać dobrych ludzi, to w dorosłym życiu dostała od losu
wspaniałego męża, którego zupełnie nie potrafiła docenić. Urazy z dzieciństwa
sprawiły, że raniła go i zdradzała na każdym kroku. Może autorka chciała przez
to przekazać, iż każde otrzymane zło musi zostać przekazane dalej?
Nie zgadzam się z taką tezą. I
nawet finałowe pozytywne zakończenie psychoz Tully nie zmienia faktu, że po
książce pozostał niesmak połączony z poczuciem straconego czasu. Polecam
jedynie zagorzałym fanom Simons lub osobom mocno zainteresowanym motywem
patologii społecznej w literaturze.
Tytuł: „Tully”
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 4 marca 2015
Ilość stron: 683
Moja ocena: 6/10
Trochę dołująca książka, przynajmniej taka się wydaje z opisu. Nie słyszałam o tej autorce, ale chętnie się zapoznam z jej dziełami :)
OdpowiedzUsuńProponuję zacząć od "Jeźdźca miedzianego". Jeśli wybrałabyś "Tully", mogłabyś się zrazić do Simons, a to naprawdę dobra pisarka. Mogę powiedzieć, że nawet jedna z moich ulubionych. :-)
UsuńNie słyszałam o tej autorce i raczej nie sięgnę po "Tully", ale zaciekawiła mnie inna pozycja, a mianowicie "Jeździec miedziany" :)
OdpowiedzUsuńTo klasyka romansu z wielką historią w tle. Bardzo, bardzo polecam. :-)
UsuńTo jest typowy przykład jak drobiazg może zepsuć szczęście i przyjemność z czytania :) Raczej nie skuszę się na razie. Chociaż, nie powiem, interesująca fabuła :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKsiążka porusza bardzo trudny temat i szkoda, że autorka średnio sobie z nim poradziła.
OdpowiedzUsuńPaulliny Simons czytałam tylko "Jeźdźca miedzianego", który bardzo mi się spodobał i mam nadzieje, że wkrótce znajdę czas na kontynuację. Jednak nie wiem czy sięgnę po "Tully", bo średnio lubię taka tematykę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
houseofreaders.blogspot.com
Kontynuacja nie jest już tak dobra, jak pierwsza część, ale przeczytać na pewno warto. Tak samo, jak "Bellagrand", czyli historię rodziców Aleksandra.:-)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, zaciekawiła mnie jak na pierwszy rzut oka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Simons, ale skoro polecasz "Tully" zagorzałym fanom autorki, to raczej odpuszczę sobie lekturę, choć trzeba przyznać że porusza dość trudny temat. Szkoda tylko że autorka temu nie podołała.
OdpowiedzUsuńlubię powieści które traktują o jakiś traumach, czy właśnie takich trudnych tematach jak np. samobójstwo. nie wiem dlaczego, ale potrafią wywołać tyle emocji, że mimo iż temat nieprzyjemny, często po nie sięgam. więc konieczne do dopisania na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz taką tematykę, to jest szansa, że "Tully" Ci się spodoba. :-)
UsuńTeż bardzo podobała mi się trylogia "Jeźdźca miedzianego" i mam zamiar sięgnąć po inne książki autorki, ale akurat tę powieść chyba sobie odpuszczę. Czuję, że nie spodobałoby mi się ani wolne tempo akcji, ani zachowanie bohaterki.
OdpowiedzUsuńPo trylogii najbardziej podobały mi się: "Pieśń o poranku" i "Bellagrand". Zwłaszcza ta druga jest w klimacie "Jeźdźca miedzianego". :-)
UsuńO dzięki, będę miała na uwadze "Bellagrand" :)
UsuńJeszcze wcześniejsza część to "Dzieci wolności" - trzeba przeczytać, żeby znać kontekst "Bellagrand", ale ta pierwsza część już nie jest tak dobra. :-)
UsuńKsiazki jeszcze nie czytałam, ale mam w planach. Moze na mnie inaczej wpłynie ;) podrawiam
OdpowiedzUsuńZawsze warto się przekonać. :-)
UsuńDo mnie niestety Simons nie przemawia i nawet nie będę się brała za tę książkę. Wszyscy zachwalali "Jeźdźca...", a mnie tylko zirytował i czułam się rozgoryczona. Jedna jej książka bardzo przypadła mi do gustu, ale nie pamiętam już tytułu...
OdpowiedzUsuńCzytałam już jakąś książkę tej autorki - i ta zapowiada się na prawdę ciekawie :)
OdpowiedzUsuńA mnie trochę zachęca! Zobaczmy! Gruba?
OdpowiedzUsuńTak, gruba. Ma prawie 700 stron, a są one zapisane drobnym druczkiem. :-)
UsuńMam na półce jedną książkę autorki - Czerwone liście - i to od niej zacznę przygodę z autorką. Czytałaś może Asiu? ;-)
OdpowiedzUsuńA co do recenzowanej powieści to tak sobie myślę, że mimo wszystko przynajmniej bohaterka nie była Ci obojętna. Wprawdzie irytacja raczej nie jest tym, co szczególnie chce się czuć wobec postaci, ale zawsze to jakaś emocja ;-)
Tak, czytałam "Czerwone liście". To taki miks kryminału z thrillerem psychologicznym. Nawet dobra książka, ale zdecydowanie bardziej podobała mi się jej kontynuacja, czyli "Dziewczyna na Times Square". Jak już będziesz miała za sobą kilka powieści Simons zobaczysz, że jej bohaterki są bardzo do siebie podobne: wszystkie pogubione, najczęściej ze skrzywionym dzieciństwem i często zmieniające miejsce zamieszkania (może to ostatnie jest akurat nawiązaniem do samej autorki, która w dzieciństwie wyemigrowała z rodziną z ZSRR do Stanów Zjednoczonych). PS. Masz rację, nawet irytacja to zawsze jakaś emocja, więc zawsze coś. :-)
UsuńCieszę się, że to pierwsza część, bo nie chciałabym zaczynać na przykład od drugiej ;-) Na pewno sięgnę też po kontynuację ;-)
UsuńBędę śledzić w takim razie Twojego bloga w poszukiwaniu recenzji. :-))
UsuńChciałabym przeczytać "Jeźdźca miedzianego" autorki, bo słyszałam, że to bardzo dobra książka :)
OdpowiedzUsuńJak teraz widzę, zdania czytelników są podzielone. Mnie jednak bardzo się podobała. W moim odczuciu był to jeden z lepszych romansów, jakie kiedykolwiek czytałam. :-)
UsuńSzkoda mi czasu na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zacznę przygodę z Simons od "Jeźdźca miedzianego".
OdpowiedzUsuńCiekawe są te literackie mody, jak nie na notoryczne wciskanie chorób nowotworowych, to znów tematyki samobójstwa. Zastanawiam się czy to ma na celu uwypuklenie problemu współczesności, czy może raczej uwrażliwienie czytelnika na niepokojące objawy, którym można było w porę zaradzić? Mnie to zdecydowanie zniechęca, bo media na każdym kroku trąbią o nieszczęściach, więc dowalanie sobie tak ponurej książkowej tematyki, zwłaszcza w jesienne wieczory, cóż... może się skończyć wisielczym humorem. ;)
Swoją drogą ciekawa jestem, czy ten sam tłumacz zabrał się za tę książkę (tak, tak, patrzę im na ręce i spotkałam się już z przypadkami, że tego samego zagranicznego autora tłumaczyła inna osoba, znacząco wpływając na odbiór lektury).
Pozdrawiam serdecznie! Obyś natrafiała na cieplejszą i pozytywnie nakręcającą tematykę następnym razem! :)
Ja też nie mam pojęcia o co chodzi z tymi trendami na konkretne tematy. Szkoda tylko, że modne tematy są obecnie tak smutne i dołujące. Gdybyś natrafiła na jakąś pozytywną książkę, to proszę daj znać. Chętnie taką przeczytam. :-)
UsuńPS. Widzisz, po poprzednim poście miałam już zawsze zamieszczać nazwiska tłumaczy, a znów o tym zapomniałam. Mea culpa.:-) Niestety, nie mam przy sobie teraz egzemplarza "Jeźdźca miedzianego", by sprawdzić, czy to ten sam tłumacz. Niemniej, wydaje mi się, że akurat w tym przypadku zawiniła raczej sama fabuła, która jest o wszystkim i o niczym. Nie ma wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Za to jest opisane monotonne, a jednocześnie dziwne życie Tully. Specyficzna książka, ale może znajdą się osoby, którym się spodoba. Nie zniechęcam. :-)
Nie miałam styczności z twórczością Paulliny Simons, nie przypominam sobie żeby coś wpadło mi w ręce. Niestety temat samobójstwa znudził mi się już trochę i chyba mam dość na jakiś czas. Ostatnio pełno książek na ten temat, niestety co za dużo to nie zdrowo. ;)
OdpowiedzUsuńTo racja. :-) Ja zrecenzuję jeszcze jedną książkę w tym temacie, którą czytałam ostatnio i też mówię "dość". :-)
UsuńSzczerze pisząc - nie znam twórczości autorki,więc trudno mi cokolwiek napisać. Niemniej jednak temat książki bardzo ważny i myślę,że warto dużo o nim pisać i rozmawiać.
OdpowiedzUsuńNie znam i w sumie niezbyt mnie ciągnie w jej stronę. Okładka/ wszystkie okładki śliczne, ale już na wstępie odstraszyły mnie lata siedemdziesiąte - jakoś tak nie przepadam za tym okresem. Dodatkowo to Twoje rozczarowanie utwierdza mnie w moim przeczuciu.
OdpowiedzUsuńWłaściwie czemu miała służyć ta opowieść? Niby zakończenie pozytywne, a bohaterka nie do końca pozytywna...
Pozdrowienia z Po drugiej stronie książki od Książniczki!
Sama zadaję sobie to pytanie: "Jakie było przesłanie tej książki?" I w ogóle nie znajduję na nie odpowiedzi. :-)
UsuńMoja mama bardzo lubię tę autorkę, czytała dużo jej książek, mi natomiast nie jest znana, lecz pewnie to kwestia czasu, skoro mam jej książki w domu :)
OdpowiedzUsuńNiby twierdzisz, że jest tyle pozycji o samobójstwach, a ja jeszcze żadnej takiej książki nie przeczytałam. No ale możekiedyś mi jakaś wpadnie w ręce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakoś taka tematyka sama wpadała mi ostatnio w ręce, ale tak jak wspomniałam wyżej, chwilowo mam już przesyt depresyjnymi motywami. :-)
UsuńChyba każdy autyor zalicza gorsze książki, nic w tym dziwnego, w końcu nawet najlepszym biegaczom zdarzają się upadki :) A "Jeźdźca miedzianego" wreszcie mam i choć przeraża mnie objętością, mam zamiar zatopić się w lekturze już niedługo.
OdpowiedzUsuńW takim razie będę wypatrywała Twojej recenzji. :-)
UsuńWidać nie zachwyciła Cię do końca :)
OdpowiedzUsuńhttp://kataszyyna.blogspot.com/
Co racja, to racja. :-)
Usuń"Jeździec miedziany" to moja ostatnia lektura od tej pani- w bibliotece więcej jak na razie nie mają :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię styl pisania tej autorki, dosłownie chłonę jej książki :) Przeczytałam tylko dwie, ale na półce czeka na mnie jeszcze sześć :) Tą oczywiście mam zaznaczoną, że chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji poznać tej książki, ale chyba ma razie mam dosyć "ciężkich" książek :)
OdpowiedzUsuńPzdr serdecznie www.oczytane.blog.pl
Piękne zdjęcia ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję Natalia. :-))
Usuń