wtorek, 3 stycznia 2017

Pracownia dobrych myśli - Magdalena Witkiewicz


Rok 2016 był dla mnie bardzo trudny i nie bez powodu skończyłam go, czytając „Pracownię dobrych myśli”. Potrzebowałam książki maksymalnie pozytywnej, a jednocześnie pełnej nadziei oraz mądrych przemyśleń. Czy taką dostałam? I tak, i nie.

Oczywiście książka Magdaleny Witkiewicz – tak z założenia, jak i tytułu – miała być optymistyczna. Coś jednak poszło nie tak. Za dużo słodyczy, za dużo bohaterów (spośród których zapamiętam tylko panią Wiesię), za dużo baśniowej atmosfery. Za mało jednak w tym wszystkim… realizmu. Ciężko było mi wczuć się w fabułę i czytać „Pracownię dobrych myśli” jako dobrą powieść obyczajową. Wciąż miałam wrażenie, że raczej mam do czynienia z bajką dla nieco większych dzieci.

Przykro mi to pisać, bo naprawdę lubię i cenię twórczość Magdaleny Witkiewicz. Zwykle autorka balansuje na granicy baśniowości, tworząc wyidealizowane postaci i mało realne sytuacje (przynajmniej w takim natężeniu). Ale najczęściej wychodzi z tego obronną ręką. Tym razem jednak, jak już wspomniałam, wszystkiego było o wiele za dużo.

Do jednego worka (a właściwie kamienicy) zostali wrzuceni bohaterowie reprezentujący niemalże każdą grupę społeczną: robiąca karierę singielka, gej, wdowa, rozwodnik, stara panna, dziecko oraz… kot. :-) Większość z własnym problemem i poplątanym losem, ale od początku wiadomo było, że każdy będzie dla siebie przyjacielem i wszyscy odnajdą w końcu swoje szczęście (czytaj: drugą połowę). No, może poza dzieckiem i kotem. :-)

Wspomniana wyżej pani Wiesia, czyli bohaterka, która najbardziej zapadła mi w pamięć, to osoba doskonale rozeznana w życiu mieszkańców kamienicy. Całe dnie spędza z poduszką na parapecie, podpatrując losy innych. Nawet znam jedną osobę z mojego sąsiedztwa, która funkcjonuje w taki sam sposób. :-) I pewnie polubiłabym panią Wiesię, gdyby nie jej uporczywa powtarzalność. Mniej więcej raz na dwie strony starsza pani powtarza, że nie lubi kłopotów, co na początku może jest śmieszne, ale z czasem, niestety, bardzo irytujące.

Nie odradzam jednak całkowicie „Pracowni dobrych myśli”. Na pewno jest to powieść zgrabnie napisana, którą mimo wszystko całkiem dobrze się czyta, głównie w okresie świątecznym. Wtedy takie „skrajnie ciepłe” opowieści odbiera się inaczej, a bajkowa konwencja aż tak bardzo nie razi. Poza tym da się znaleźć w książce kilka mądrych cytatów, co z pewnością jest plusem. Może po prostu ja oczekiwałam po jednej z moich ulubionych autorek czegoś innego, bardziej przemyślanego i głębszego…

Ulubione cytaty: 

„(…) szczęście można uszyć z kawałków jak patchwork”.

„(…) o życie się nie martw. O życie się trzeba troszczyć”. 

„Życie jest tak krótkie, że trzeba być jak najczęściej zadowolonym, a nie wiecznie szukać kłopotów”. 

Tytuł: „Pracownia dobrych myśli” 
Autor: Magdalena Witkiewicz 
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 26 października 2016 
Ilość stron: 308 
Moja ocena: 6,5/10

21 komentarzy:

  1. Cześć,
    serdecznie Cię zapraszam do organizowanego przeze mnie Book Tour z książką Cecelii Ahern "Podarunek" : http://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2016/12/book-tour-cecelia-ahern-podarunek.html

    Uwielbiam książki M. Witkiewicz. I chyba ją zamówię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam tej autorki, ale siostra się z nią zapoznała i nie była do końca zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie powtarzalność pani Wiesi bawiła, bo to ironicznie brzmiało. Ale za to jej prezent na święta... strzał w 10!

    OdpowiedzUsuń
  4. O to szkoda... ja i tak zamierzam zapoznać się z autorką, jednak tę książkę na razie ominę. Coś Cię mało Asiu na blogu ostatnio... :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek polecam Ci gorąco "Po prostu bądź" Magdaleny Witkiewicz - to bardzo optymistyczna, a jednocześnie poruszająca i dająca do myślenia książka. Swego czasu byłam nią zachwycona. Faktycznie, trochę mnie mało ostatnio na blogu, ale w 2017 roku zamierzam to nadrobić. PS. Miałam nadzieję, że nikt nie zauważy, a jednak. :-))

      Usuń
  5. Szkoda, a ja spodziewałam się więcej po tej książce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest taka najgorsza. :-) Po prostu wydaje mi się, że autorka ma dużo lepsze powieści w swoim dorobku. :-)

      Usuń
  6. Lubię książki tej autorki i pewnie za jakiś czas sięgnę po "Pracownię...", aby poprawić sobie humor i zapewne jak w większości jej książek, przymknę oko na cukierkowy świat, nierealne przypadki i zbytni optymizm.
    Fajnie, że napisałaś o przesłodzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze książek autorki, ale zamierzam to zmienić, chociaż może nie zacznę od tej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam dość przesłodzonych historii, więc odpuszczam bez żalu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na pewno nie dla mnie taka powieść. Nie przepadam za historiami mocno odbiegającymi od rzeczywistości, więc nawet nie będę próbować zabierać się za tę książkę. Mam nadzieję, że nowy ok będzie dla Ciebie bardziej pomyślny niż stary :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tak, ja też w książkach niezmiernie cenię sobie realizm, choć najlepiej jeśli idzie on w parze z czymś niesamowitym. Choć dzieła pani Witkiewicz nie czytałam, myślę, że miałabym podobną opinię.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ją na swojej półce, czeka na przeczytanie wraz z autografem pisarki . ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Może wreszcie w tym roku uda mi się czytelniczo spotkać z Panią Witkiewicz. Wybiorę jednak inny tytuł :) Szkoda, że poczułaś, że W "Pracowni..." jest i za dużo słodyczy, i bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię autorkę, ale nad tą pozycja się jeszcze zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka raczej nie dla mnie, odpuszczę ją sobie.
    Pozdrawiam,
    http://miedzy--stronami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Zupełnie nie mam na nią chęci, zwłaszcza, że nie do końca cenię prozę tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie jestem fanką tego typu powieści i niezbyt często po nie sięgam. Na tę też na razie nie mam ochoty.
    A tak poza tym - piękne zdjęcie w nagłówku notki. <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Za dużo słodyczy nie zachęca.

    OdpowiedzUsuń