Kiedy kilka tygodni temu zobaczyłam w kinie trailer „Światła
między ocenami”, pomyślałam sobie: „O matko, co za melodramat. To na pewno nie
jest film dla mnie”. Tymczasem niedługo potem w ręce wpadła mi książka pod tym
samym tytułem i – o dziwo – niemal od pierwszych stron urzekła mnie swoim
melancholijnym klimatem.
Gdybym miała wybrać idealną,
pełną refleksji powieść na listopadowe wieczory, wskazałabym właśnie debiut M.L. Stedman. To, co na filmowym zwiastunie wydawało mi się przejaskrawionym
graniem na emocjach, w książce jest opisane niezwykle wiarygodnie i ciekawie. Autorka
niespiesznie wprowadza czytelnika w świat problemów bohaterów, a dzięki temu
stwarza możliwość ich dobrego poznania.
Główną postacią jest Tom,
trzydziestoletni mężczyzna, który zmaga się z wojenną traumą. Po powrocie z
frontu, zbiegiem okoliczności poznaje młodą i pełną życia Isabel. Pobierają się,
a następnie zamieszkują na samotnej wyspie, gdzie Tom obejmuje posadę
latarnika. Rozpoczynają pustelnicze, ale szczęśliwe życie we dwoje.
Wszystko zdaje się układać
dobrze, do czasu pierwszego poronienia Isabel. Kiedy dowiaduje się, że nie
będzie mogła mieć dzieci, popada w depresję. I właśnie wtedy na wyspie pojawia się…
niemowlę. Przeznaczenie czy przypadek? Małżeństwo stanie przed trudną decyzją,
która położy się cieniem na życiu wielu niewinnych osób.
To opowieść o trudnej sztuce
wyborów i konsekwencjach z nimi związanych. W głównej mierze historia
opowiedziana jest z perspektywy Toma, jego dylematów moralnych oraz rozterek.
Isabel jest raczej tą, która wie czego chce i która zamierza być szczęśliwa
nawet kosztem innych. Tylko czyja postawa życiowa jest właściwa? M.L. Stedman
próbuje odpowiedzieć na pytanie, co jest ważniejsze – własne szczęście czy
czyste sumienie?
Samotność, miłość, nienawiść i
przemijanie. A nad trudnym, nieuniknionym losem bohaterów góruje niezniszczalna,
symboliczna latarnia morska. Książka ta, choć jej akcja dzieje się powoli,
obfituje w emocjonalne fragmenty i skłania do wielu przemyśleń. A co
najważniejsze, czytając ją, miałam poczucie dobrze spędzonego czasu. Teraz nie
dziwię się, że powieść sprzedała się na świecie w 2,3 milionach egzemplarzy. I nawet
zmieniłam zdanie odnośnie filmu na jej podstawie – pod koniec listopada znów wybieram
się do kina. :-)
Tytuł: „Światło
między oceanami”
Autor: M. L.
Stedman
Tłumaczenie: Anna
Dobrzańska
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 26
października 2016
Ilość stron: 432
Piękna okładka filmowa :) Podoba mi się ta historia :) Chętnie i przeczytam i pójdę obejrzeć film :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę polecam, a film - mam nadzieję, że będzie równie dobry. :-)
UsuńNajpierw przeczytam książkę a potem obejrzę film. Taką kolejność lubię najbardziej.
OdpowiedzUsuńDobrze, że książce nie brakuje chwili na tak potrzebne rozważania. Chętnie kiedyś po nią sięgnę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym tytule, ale jeszcze ani nie czytałam, ani nie ogladalam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i muszę przyznać, że bardzo mi się podobała. Niesamowity klimat. Zdecydowanie polecam :)
OdpowiedzUsuńCzęsto film znacznie różni się od książki :) zaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńJuż chcę przeczytać i obejrzeć!!! :D
OdpowiedzUsuńMoja droga, dalej nie masz "Nieba nad pustynią"?
Ogromnie pragnę zarówno przeczytać książkę, jak i zobaczyć film!
OdpowiedzUsuńZobaczyłam trailer filmu i zachciało mi się bardzo tej książki :)
OdpowiedzUsuńZapiszę sobie. Mam nadzieję, że uda mi się coś więcej z tym zrobić. Czasami tak bywa że wydaje nam się że coś nie jest dla nas, a później jest to niemal strzał w dziesiątkę ;)
OdpowiedzUsuńOkładka filmowa śliczna. Przyznam, że zaintrygowała mnie książka przez recenzję, więc dodam do swojej listy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
SZELEST STRON
P.S. Zjawiskowy nagłówek! Wręcz nie mogę się napatrzeć! Uwielbiam niebieski! <3
UsuńJa na pewno idę do kina :)
OdpowiedzUsuńMam wielką chęć na tę książkę!!!
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być idealna dla mnie! Czekałam właśnie na wydanie filmowe, bo poprzednia okładka niezbyt mi się podoba. I jak na filmową, jest bardzo dobrze. Poza tym zawsze miło mieć na okładce M. Fassbendera... Sprezentuję ją sobie na Święta ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Przy gorącej herbacie
Jestem na ''świeżo'' po lekturze książki i jestem nią zachwycona! Pełna emocji, polecam każdemu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńczytanienaprawdeuzaleznia.blogspot.com