Podeszłam do tej książki z bardzo pozytywnym nastawieniem. Nie tak dawno czytałam „love, rosie” Ahern, którą byłam zachwycona. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy „Kiedy cię poznałam” okazała się… książką o niczym.
Niby poruszane są tu ważne kwestie: bohaterka na zakręcie, utrata pracy,
siostra z zespołem Downa, ale wszystko jest potraktowane po
macoszemu. Brakuje moim zdaniem tego „czegoś”, głębi i istoty tematu.
Mamy za to rozchwianą emocjonalnie bohaterkę Jasmine. Rozchwianą, bo
właśnie straciła pracę i nie ma co ze sobą zrobić. Do tego nie może przez rok
podjąć żadnego innego zatrudnienia, bo obowiązuje ją „urlop ogrodniczy”. Nigdy
wcześniej nie słyszałam takiego terminu, ale w książce oznacza on tyle, że
bohaterka nie może objąć przez rok stanowiska w konkurencyjnej firmie, żeby nie
przekazać istotnych danych z poprzedniej firmy. Ma więc pensję, ale nie może pracować.
Co zrobilibyście mając takie wakacje? Bo życie Jasmine ogranicza się do siedzenia w domu, rozpaczania i
obserwowania sąsiadów. Raz na jakiś czas spotyka się z koleżankami-matkami małych
dzieci. Jej dni są bezcelowe, poza przejawami skrajnej
nadopiekuńczości wobec swojej siostry Heather.
Z biegiem czasu sensem życia Jasmine staje się prowadzenie ogrodu, a w centrum
jej zainteresowania pojawia się Matt - starszy od niej o dekadę sąsiad, którego
obserwuje z okna swojego domu. Wokół postaci Matta osnuta jest zresztą cała książka.
Narracja jest tak skonstruowana, że bohaterka opowiada historię zwracając się
bezpośrednio do niego. Matt i Jasmine. Czy będzie z tego miłość? Tego zdradzić
nie mogę, dość na tym, że zakończenie jest naprawdę zaskakujące (za co plus).
Są też inne plusy: sympatyczna postać innego sąsiada - Doktorka oraz kilka ciekawych cytatów,
które zamieszczam poniżej. Generalnie nie polecam, ale wiem, że znajdą się osoby,
którym „Kiedy cię poznałam” może się podobać. Mnie kompletnie nie przekonała, dlatego
daję 3/10.
Cytaty:
„Mówię sobie,
czego chcę, czego szukam, wyobrażam to sobie, żeby łatwiej mi było to znaleźć, a
potem znajduję”.
„Nigdy nie
rób czegoś, czego nie da się odkręcić”.
„Żeby
pofrunąć, trzeba najpierw oczyścić skrzydła z gówna. Pierwszy krok: rozpoznać,
co jest gównem. Zrobione”.
„Cuda rosną
tylko tam, gdzie je zasadzisz”.
„Kiedy miejsca przeznaczenia nie znamy, możemy
docenić samą podróż”.
„Co za
ironia, że dopiero kiedy się zatrzymałam, poszłam naprzód dalej niż zwykle”.
Tytuł: "Kiedy cię poznałam"
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 6 maja 2015
Ilość stron: 416
Tytuł: "Kiedy cię poznałam"
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 6 maja 2015
Ilość stron: 416
Dla mnie z kolei "Love, Rosie" jest najgorszą książką Ahern;P Bardzo ostro oceniłaś tę, nie mogę uwierzyć, że było aż tak źle? Próbuj sięgać po jej starsze książki, mają zupełnie inny klimat - magiczny.
OdpowiedzUsuńNa pewno siegnę po inne książki Ahern, bo mimo negatywnej recenzji, bardzo lubię tę autorkę. Może to właśnie przez to, że nastawiałam się na więcej, tak negatywnie odebrałam "Kiedy cię poznałam". Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńChyba miałam podobnie własnie ze wspomnianą "Love, Rosie". Zresztą moja historia poszukiwań tej ksiązki jest kosmiczna;)
UsuńWidziałam, że spotkałaś się osobiście z Cecelią. To musiało być super przeżycie:) Jeszcze raz gratuluję:)
UsuńCiągle się z tą autorką jakoś mijam, ale poznać ją planuję. Niedawno gdzieś czytałam skrajnie inną recenzję tej książki i to jest ciekawe (i fajne!), że ta sama powieść może wywołać tak różne emocje. Ogólnie zacznę swoją przygodę z Ahern dla bezpieczeństwa raczej od innego tytułu :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie zniechęcam :) Zgadzam się, że to dobrze, że książka wywołuje skrajne emocje, stwarza to pole do fajnych dyskusji i przemyśleń:)
UsuńJa wolę ten tytuł od "Love, Rosie", ale to już pewnie wiesz. :)
OdpowiedzUsuńJasne, czytałam Twoją recenzję. Mimo że mamy różne zdania, to bardzo podobał mi się Twój opis "Kiedy cię poznałam":)
UsuńFaktycznie surowo potraktowałaś tę powieść... mimo, iż książka nie rzuciła mnie na kolana, co już wiesz, to jednak, gdzieś tam doszukałam się w niej sensu, a i do jakiś refleksji jednak mnie skłoniła ;) ale zgadzam się zdecydowanie brakuje jej głębi... ;) ale jak widać ma wielu zwolenników, ja jednak zdecydowanie bardziej wolę literaturę, która wyciąga ze mnie bezmiar emocji, zupełnie absorbuje moją uwagę, lubię jak jest intensywnie i dramatycznie... ale cóż, jak się czyta "Kato-tatę", trudno, aby taka powieść wyciągnęła głębsze emocje ;) Ale nie skreślam autorki, bo kunsztu odmówić jej absolutnie nie mogę :))
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz tutaj, dlatego nie odpowiadałam wcześniej:) Może byłam tak surowa wobec "Kiedy Cię poznałam", bo bardzo podobały mi się poprzednie Ahern. W tej niestety nie znalazłam magii i przesłania, jakie zwykle towarzyszą jej książkom.. Zabrakło mi też głębi w całej historii. Za to "Kato-tatę" na pewno przeczytam. Kiedyś coś słyszałam o tej książce, ale nie wiedziałam, że jest aż tak dobra i emocjonująca. Skoro polecasz, już zapisałam ją do "chcę przeczytać" na LubimyCzytać.pl :))
Usuń