„Gdybym wiedziała, że wkrótce mam
opuścić tę planetę, czy zrobiłabym wszystko inaczej?” – to pytanie nurtuje Lily
Brennan, jedną z głównych bohaterek najnowszej powieści Anny McPartlin. Kobieta
pracuje jako pielęgniarka, ma męża, dwójkę dzieci i dom z ogródkiem, ale pod
fasadą szczęśliwego życia rodzinnego kryją się liczne sekrety…
Zupełnie jak w serialu
„Gotowe na wszystko”. Z tym że tu tylko jedna z przyjaciółek mieszka wśród
zazdrosnych sąsiadek na obrzeżach miasta. Druga (Eve Hayes) jest poszkodowaną w
wypadku sławną projektantką biżuterii, która rzuca karierę w Nowym Jorku i wraca w
rodzinne strony do Irlandii. Wkrótce też dochodzi do przypadkowego
spotkania obu kobiet.
Jak się zapewne
domyślacie, odnowiona przyjaźń odmieni ich losy. Ciężko poszkodowana w wypadku
Eve i opiekująca się nią w szpitalu Lily będą miały sobie wiele do wyjaśnienia.
Czy uda im się nadrobić 20 straconych lat? Czytając tę książkę, byłam zaintrygowana
tym, co się stało, że lata temu zerwały swoją przyjaźń, a ciekawość podsycały –
przeplatające kolejne rozdziały – listy Lily i Eve z ich młodości.
„To, co nas dzieli” osadza się w
klimacie poprzednich powieści McPartlin, których fabuła oparta jest na kontraście.
Dziecięce marzenia a dorosłe rozczarowania, śmierć vs. chęć życia, przyjaźń i
miłość kontra zerwane więzi i toksyczne relacje. Na pierwszy plan wybija się,
jak zawsze, oryginalny humor autorki, a w tle przewija się motyw homoseksualizmu
oraz szpital jako miejsce akcji (podobnie jak w „Ostatnich dniach Królika”).
Tak w skrócie można streścić
wszystkie wydane dotąd w Polsce książki irlandzkiej pisarki. Mimo że są do
siebie podobne, nie mogę powiedzieć, że McPartlin przynudza – każda jej powieść
ma w sobie „to coś” i wyróżnia się innym przesłaniem. W tej przeszkadzały mi
jedynie wspomniane listy z młodości, stylizowane na wynurzenia naiwnych nastolatek.
Po kilkunastu stronach udało mi się jednak przyzwyczaić do ich infantylnego
języka i przymykać na te wstawki oko. ;-)
Czy polecam? Jeśli lubicie
powieści obyczajowe, lekkie, ale z morałem – to jak najbardziej. Dla mnie „To,
co nas dzieli” było wakacyjnym pewniakiem i nie zawiodłam się. Nie jest to
oczywiście dzieło na miarę Pulitzera – nie oszukujmy się – ale na letni dzień
na plaży powinna się sprawdzić doskonale.
Ulubione cytaty:
„Kiedy jesteś szczęśliwy, ciesz się tym i nie bądź zachłanny”.
„Właściwe decyzje są zwykle najtrudniejsze”.
Tytuł: „To, co nas dzieli”
Autor: Anna
McPartlin
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 14 czerwca 2017
Liczba stron: 416
Moja ocena: 7,5/10
Lubię właśnie takie książki,jak ujęłaś "lekkie i z morałem". Poza tym wciąż nie miałam okazji poznać twórczości tej autorki - teraz chyba muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię takie powieści więc może się skuszę.
OdpowiedzUsuńCzęsto przyjemnie jest sięgnąć po taką książkę :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jedną książkę autorki i nie zachwyciłam się nią jakoś specjalnie - a pamiętam, że blogosfera była zachwycona tamtym tytułem :) cóż, jak zwykle mam inne zdanie :D
OdpowiedzUsuńMoże zapoznam się z nią w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńFajnie czasem przeczytać i taką lekką książkę.
OdpowiedzUsuńTeraz właśnie mam wene na lekkie książki. Skuszę się z pewnością ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i też uważam, że to lekka powieść z przesłaniem:)
OdpowiedzUsuńAutorka chyba lubi temat homoseksualizmu, bo czytałam jej "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" i tam było to w zasadzie główny wątek. "To, co nas dzieli" zbiera różne opinie, ale nie aż tak zachwycające jak inne jej tytuły, więc zastanowię się nad tą lekturą.
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na tę książkę, więc pewnie kiedyś ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń